czwartek, 29 czerwca 2017

Prolog



Jade
Tego wieczoru zostałam sama w pracy, ponieważ Cadric musiał wyjść wcześniej, że odebrać ciotkę z lotniska. W kawiarni siedział ostatni klient, któremu podałam latte i zabrałam się do sprzątania stolików. Nagle mężczyzna poprosił, żeby pogłosić telewizor, ponieważ za chwilę będą wiadomości. Złapałam pilota i zwiększyłam głośność. Kiedy odkładałam przedmiot na blat, zerknęłam na list od Nialla, który leżał obok kasy. Jeszcze tylko dwa tygodnie i wrócą do domu. Ruszyłam dalej ścierać stoliki, a w tle leciał głos prezenterki wiadomości:
- Wczoraj w jednej z Afrykańskich wiosek zaginęła spora grupa wolontariuszy - powiedziała kobieta, przez co przestałam zamiatać podłogę i spojrzałam na telewizor - wśród nich jest pięciu Brytyjczyków - i wtedy zamarłam, widząc zdjęcia chłopaków na ekranie - Harry Styles, Liam Payne, Louis Tomlinson, Zayn Malik i Niall Horan, razem ze swoimi kolegami z UNICEF'u ostatnio widziani byli wczoraj wieczorem, na spotkaniu z dziećmi z pobliskiego domu dziecka, a później ślad po nich zaginął. Nikt nie wie co mogło się stać, ale wszyscy mają nadzieję, że żaden z nastolatków nie zginął i każdy z nich wróci zdrowy do domu. Będziemy informować państwa na bieżąco o tej sprawie, a teraz pogoda - zakończyła, a mój świat legł w gruzach. Wypuściłam szczotkę z ręki i usiadłam na podłodze, opierając się o ladę. Wplątałam palce w moje brązowe włosy i wybuchnęłam niekontrolowanym płaczem. Mężczyzna, który przed chwilą spokojnie pił kawę, teraz patrzył na mnie z przerażeniem w oczach, jakby zastanawiał się, co powinien zrobić w tej sytuacji. Nagle do kawiarni wpadł Brenan, który po chwili poniósł mnie z podłogi i bez zbędnego gadania, po prostu mocno przytulił:
- Zawiozę cię do domu - szepnął po chwili,gładząc moje włosy, na co delikatnie pokiwałam głową - poczekaj tutaj zbiorę twoje rzeczy z zaplecza i możemy iść - dodał, po czym odsunął się ode mnie i ruszył do pomieszczenia dla pracowników. Dopiero wtedy zobaczyłam, że w pomieszczeniu nikogo nie ma, a na stoliku, przy którym jeszcze przed chwilą siedział klient, leży pięć funtów. Podeszłam do stolika, po czym drżącą dłonią chwyciłam banknot. Weszłam za ladę i schowałam pieniądze do kasy:
- Możemy jechać - usłyszałam głos Brenana. Złapałam list z blatu i ruszyłam za chłopakiem do jego samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera i tempo patrzyłam w przednią szybę. Chyba pierwszy raz w życiu moja głowa była wolna od jakichkolwiek myśli. Po chwili Bren zaparkował na podjeździe moich dziadków i zgasił silnik:
- Muszę wrócić do Londynu - powiedziałam, dalej patrząc przed siebie.
- Jutro o tym porozmawiamy, ale teraz idź do domu i odpocznij - pogłaskał mnie po głowie. Kiwnęłam tylko głową i wysiadłam z samochodu:
- Zostać z tobą? - Zapytał, wysiadając z auta.
- Poradzę sobie - odparłam, nawet nie odwracając się w jego stronę. Weszłam do domu, położyłam torebkę na szafce i zdjęłam buty. Nagle w przedpokoju pojawiła się moja babcia i spojrzała na mnie zmartwiona:
- Jak się czujesz? - Zapytała cicho.
- Czyli oglądaliście dzisiaj wiadomości - stwierdziłam bez krzty emocji w głosie - a czuję się chujowo - dodałam, po czym weszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Pokwili kobieta pojawiła się koło mnie i mocno mnie przytuliła:
- Włączysz Comedy Central, dzisiaj miał być maraton Przyjaciół - powiedziałam nagle, na co staruszka po prostu chwyciła pilota i włączyła telewizor, przełączając na odpowiedni kanał:
- Zrobię ci gorącej herbaty - uśmiechnęła się pocieszająco, zakładając kosmyk włosów za moje ucho.
- A ja pójdę się przebrać - odparłam i ruszyłam do swojego pokoju. W pierwszej kolejności udałam się do łazienki, żeby z myć makijaż. Zrzuciłam z siebie ubrania i wrzuciłam je do kosza na pranie, po czym w samej bieliźnie weszłam do pokoju i wyciągnęłam z szafy ubrania. Chwilę miałam na sobie czarne dresowe spodnie Harry'ego, koszulkę Louisa z napisem Marvel i szarą bluzę Nialla. Zbiegłam po schodach i weszłam do salonu, a na stoliku na kawę zobaczyłam kubek z herbatę, miskę popcornu, cztery tabliczki czekolady i dwa duże pudełka Skitlesów, czyli podstawowy zestaw pocieszający. Usiadłam na kanapie, przykryłam się kocem, wiszącym na oparciu kanapy, postawiłam na kolanach miskę z popcornem i chwyciłam się kubek w dłoń, po czym zatopiłam się w życiu Monicy, Rachel, Phoebe, Chandlera, Rossa i Joey'a. 
Rano obudziłam się na kanapie pod białym, puchowym kocem. Podniosłam się do pozycji siedzącej i dopiero wtedy dotarło do mnie wszystko, co usłyszałam we wiadomościach. Moi przyjaciele i chłopak zaginęli i prawdopodobnie nie żyją. Poderwałam się z miejsca i wbiegłam na górę. Wpadłam do mojego pokoju i od razu zdjęłam walizkę z szafy, po czym otworzyłam ją i zaczęłam wrzucać do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Po chwili w moim pokoju pojawiła się Bren:
- Jade, co ty robisz? - Zapytał, łapiąc mnie za nadgarstki.
- Pakuję się - odparłam wyrywając ręce z jego uścisku.
- Po co? - Zadał kolejne pytanie, zamykając mi szafę przed nosem.
- Wracam do Londynu - oświadczyłam, po czym ruszyłam do łazienki po swoje kosmetyki.
- Nie sądzisz, że tam będziesz cierpieć bardziej? Młoda, w każdym miejscem w Londynie masz z nimi jakieś wspomnienia - stwierdził w chodząc za mną do pomieszczenia.
- Tutaj też mam - krzyknęłam, odwracając się w jego stronę - nie pamiętasz, jak w dzieciństwie bawiliśmy się tutaj z Louisem i szwendaliśmy się po całym mieście? Nie pamiętasz, jak odbierałam Nialla z komisariatu? Nie pamiętasz imprezy u Cedrica? Wolę być tam i wspierać moje przyjaciółki i siostrę, które też teraz cierpią - powiedziałam, po czym wyminęłam go i wróciłam do pokoju.
- Dobra, posłuchaj mnie - westchnął łapiąc mnie za dłoń, przez co byłam zmuszona do zatrzymania się - ogarnij się, ubierz, ja się spakuję i cię zawiozę - dodał.
- Nie będę cię bez sensu ciągać taki kawał drogi. Przecież mogę jechać pociągiem - odpowiedziałam.
- Nie mówiłem ci wcześniej, ale dostałem pracę w twoim starym liceum. Miałem jechać za miesiąc, ale mogę jechać teraz z tobą - oświadczył.
- Jak to możliwe, że dostałeś pracę w szkole? - zdziwiłam się.
- No wiesz, tak to jest, że jak ludzie skończą studia to idą do pracy - zaśmiał się.
- Zawsze zapominam, że jesteś cztery lata starszy - zachichotałam - dobra, poczekam na ciebie, ale pospiesz się - dodałam.
- Za godzinkę jestem z powrotem - powiedział, po czym wybiegł z pokoju.
Koło osiemnastej Brenan zaparkował samochód pod moim domem. Wysiedliśmy z auta, chłopak wyciągnął z bagażnika nasze walizki i ruszyliśmy z stronę drzwi. Stanęliśmy na werandzie, nacisnęłam dzwonek, a po chwili przed nami stanął mój ojciec:
- Hej, tato - powiedziałam.
- Cześć, wujku - uśmiechnął się Bren.
- Cześć, wejdźcie - powiedział zdziwiony mężczyzna.
- Możemy tutaj zostać na jakiś czas? Mam klucze do mieszkania, które Niall dał mi przed wyjazdem, ale nie chcę tam teraz być - wyjaśniłam kiedy ojciec zamykał drzwi.
- Oczywiście, kochanie, możecie zostać le chcecie - uśmiechnął się, po czym przyciągnął mnie do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz