Jade
Był środek dnia, ludzie akurat wyszli na lunch, dlatego kawiarnia tętniła życiem. Biegałam od stolika do stolika, żeby przyjąć zamówienie bądź podać kawę i jedzenie. Kiedy wkładałam pieniądze do kasy, przy ladzie staną jakiś chłopak:
- Proszę usiąść, zaraz podejdę - powiedziałam, odwracając się do ekspresu na kawę.
- Nie przyszedłem nic zamawiać - odparł chłopak. Znałam ten głos. Wyłączyłam ekspres i gwałtownie odwróciłam się w stronę chłopaka którym okazał się Caleb Jenkins, mój były chłopak, który w drugiej klasie wyjechał na stypendium do Dublina:
- Co ty tu robisz? - Zapytałam, stawiając dwie filiżanki z kawą na tacy.
- Studiuję w Londynie, niedawno dowiedziałem się, że mieszkasz u swoich dziadków, więc postanowiłem przyjechać na parę dni i z tobą porozmawiać - uśmiechnął się.
- Ale my nie mamy o czym rozmawiać. Zostawiłeś mnie, a teraz już za późno, ja mam chłopaka, którego kocham - powiedziałam szybko, podniosłam tacę i ruszyłam w stronę dwóch mężczyzn w garniturach.
- Spokojnie, nie będę cię błagał, żebyś do mnie wróciła, mam dziewczynę - zaśmiał się, idąc za mną.
- To po co przylazłeś? - Spytałam, podchodząc do pustego stolika, żeby go sprzątnąć.
- Żeby zobaczyć co u ciebie słychać i jak widzę, świetnie sobie radzisz - odparła, a ja ponownie weszłam za ladę, żeby przygotować kawę - ale powiedz mi jedno - oparł się o blat - jesteś z nim szczęśliwa? - Zapytał poważnie.
- Jak nigdy - odparłam z uśmiechem.
- I to mi wystarczy - uśmiechnął się, po czym ruszył do wyjścia - widzimy się w Londynie - krzyknął i opuścił lokal.
***
Caleb
Zaparkowałem samochód na podjeździe Jacksonów i wyłączyłem silnik, po czym spojrzałem na Blair. Blondynka siedziała z posępną miną, tępo patrząc się w swój telefon:
- Co się stało? - Westchnąłem, przekręcając się tak, żeby siedzieć przodem do niej.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł - odparł, przenosząc wzrok na mnie.
- A gdzie będziesz mieszkać? Pod mostem? - Spytałem lekko poddenerwowany.
- Gdybyś nie był taką ciotą to by nas nie okradli i teraz mielibyśmy kasę na hotel - warknęła.
- Dobra, uspokój się. Co ci się nie podoba w tym pomyśle? Znam tych ludzi - powiedziałem spokojniej.
- Ale ja ich nie znam - krzyknęła - będę się tam czuła jak intruz . Jakbym tylko wszystkim przeszkadzała - wyjaśniła.
- Skarbie - zacząłem, łapiąc ją za dłoń - pomieszkamy tu chwilę, zadzwonię do moich rodziców, na pewno pożyczą nam jakąś kasę, później znajdę jakąś dorywczą pracę. Będzie dobrze, obiecuję - powiedziałem.
- Dobrze - westchnęła, po czym oboje wysiedliśmy z samochodu. Weszliśmy na werandę, a ja zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili drzwi otworzyły się i w progu zobaczyłem Nialla:
- Co ty tu robisz? - Zapytałem zdziwiony.
- Chciałem zapytać o to samo - odparł sucho.
- Kochanie, kto przyszedł? - usłyszałem głos Jade i po chwili dziewczyna zbiegła po schodach i stanęła obok blondyna, przytulając się do jego ramienia - cześć - uśmiechnęła się do mnie.
- Hej - powiedziałem, lekko zdezorientowany całą sytuacją - głupio mi o to prosić, ale, czy moglibyśmy tutaj zostać na jakiś czas? - Zapytałem, po czym opowiedziałem im o tym jak ukradli mi plecak na lotnisku - oczywiście jak tylko zdobędę kasę to się wyprowadzimy. Tak w ogóle, to jest Blair, moja dziewczyna - dodałem, po czym oboje przywitali się z dziewczyną.
- Muszę zapytać moich rodziców, bo, jakby nie patrzeć, to jest ich dom, ale jak dla mnie możecie zostać ile chcecie - odparła brunetka.
- Księżniczko, nie sądzisz, że trochę za dużo ludzi będzie tu mieszkać? - Zapytał niebieskooki.
- Dlaczego? Oni w gościnnym, a Brenan u Austina. Wchodźcie, nie będziemy tak stać w drzwiach - powiedziała dziewczyna, robiąc nam przejście i po chwili staliśmy już w przedpokoju.
- Jade, a co z L - zaczął Niall.
- Nie mów o nim - przerwała mu brązowooka - będzie spał u mnie - dodała po chwili - a teraz pomóż Calebowi z walizkami, a ja i Blair zrobimy herbatę - uśmiechnęła się, po czym cmoknęła blondyna w policzek, złapała moją dziewczynę za nadgarstek i zniknęły w kuchni.
Niall
Pomogłem Calebowi zanieść wszystkie bagaże do pokoju gościnnego, po czym zeszliśmy do kuchni. Zawsze lubiłem Jenkinsa, ale nie podobało mi się to, że były chłopak mojej dziewczyny będzie mieszkał w jej domu, nawet jeśli przyjechał ze swoją dziewczyną:
- Ale jesteś pewna, że możemy tu zostać? - Zapytała nieśmiało nagle Blair.
- Oczywiście - odparła bez zastanowienia brunetka - przed chwilą rozmawiałam z moją matką i ona nie ma nic przeciwko - dodała, po czym dostała SMS'a - to od ojca, musimy sami ogarnąć jakieś żarcie, bo on ma nockę - powiedziała, po przeczytaniu wiadomości.
- A co z twoją mamą? - Zapytał Caleb.
- Pojechała do jakiejś swojej ciotki - odparła dziewczyna, zaglądając do lodówki - a w lodówce nie ma żarcia - dodała.
- Więc jedziemy Mc'a - wtrąciłem, wstając z krzesła - ja stawiam.
- Niall, ale ja mam pieniądze - westchnęła brunetka.
- Skarbie, moja matka i ojczym trzepią hajsiwo - zaśmiałem się, całują ją w skroń - Austin i Liz są w domu? - Spytałem.
- Austin jak zwykle siedzi w twoim domu, a Beth jest u siebie - odparła.
- Młoda, jedziesz z nami do Mc'a - Wrzasnąłem stając pod schodami.
- Jasne - usłyszałam uradowany krzyk blondynki, a po chwili dziewczyna zbiegła na dół i wskoczyła mi na barana - a teraz zanieś mnie do samochodu, bo zmęczyłam się bieganiem po schodach - mruknęła opierając głowę na moim ramieniu.
- Muszę założyć buty - zaśmiałem się.
- A zakład, że nie uda ci się bez użycia rąk? - Powiedziała Jade.
- O co? - Zapytałem.
- O dwadzieścia funtów - odparła brązowooka. Chwilę zajęło mi założenie butów za pomocą samych stóp, ale w końcu udało mi się to:
- Wystarczy buziak - wyszczerzyłem się triumfalnie do mojej dziewczyny, która po chwili złączyła nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Weźcie, z tej perspektywy wygląda to dziwnie - jęknęła Liz, która nadal siedziała na moich plecach, na co oboje z brunetką się zaśmialiśmy.
- A wiesz, że ty też musisz założyć buty? - Zapytałem.
- Mam - zapiszczała, prostując prawą nogę, żebym mógł zobaczyć biało-różowe super stary. Zaśmiałem się tylko na zachowanie niebieskookiej, po czym całą grupą wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do mojego samochodu. W trakcie jazdy Jade wpadła na pomysł, że przydałoby się wyciągnąć gdzieś Zoe, która od kilku dni siedziała w domu, dlatego złapała mój telefon i zadzwoniła do Harry'ego. Chłopak umówił się z nami, że razem z Liv spróbują ją namówić i spotkają się z nami na miejscu.
Jade
Kiedy weszliśmy do McDonald's Niall dostał SMS'a od Harry'ego, że będą z Zoe i Liv za dziesięć minut. Po szybkim ustaleniu, kto co zamawia, Horan i Jenkins ustawili się w kolejce, a ja razem z dziewczynami ruszyłam zająć miejsce. Na zewnątrz było dość ciepło, więc zdecydowałyśmy się na stolik na zewnątrz. Po chwili chłopcy wrócili z naszym jedzeniem i w tym samym momencie koło nas pojawili się Harry, Olivia i Zoe. Widziałam, że moja przyjaciółka nadal jest przygnębiona, dlatego walnęłam jakiś głupi żart, który bardzo rozbawił Harry'ego, ale jego siostrze chyba nie było tak do śmiechu:
- Idę do łazienki - mruknęła niebieskooka, po czym wstała od stołu.
- Idę z tobą - powiedziałam, wiedząc, że dziewczyna tak naprawdę idzie zapalić. Jedyny zły nawyk, który przejęła od Louisa. Oboje palą, kiedy się denerwują albo czują się niezręcznie. Stałyśmy pod restauracją, nie odzywając się do siebie i obserwowałyśmy przejeżdżające koło nas samochody:
- Nie możesz tak żyć - odezwałam się po chwili - nie możesz się odcinać od ludzi - dodałam.
- Łatwo ci mówić, bo Niall wrócił do domu - burknęła.
- Myślisz, że jest mi łatwo? Udaję wyluzowaną, żeby Niall się nie martwił, ale tak naprawdę mam ochotę zamknąć się w pokoju i płakać. Znam Louisa od dziecka, jest dla mnie jak brat i naprawdę nie czuję się dobrze z myślą, że w każdym momencie mogę się dowiedzieć, że umarł - krzyczałam, żywo gestykulując.
- Przepraszam, po prostu się o niego martwię - powiedziała cicho.
- Najważniejsze co możesz dla niego teraz zrobić to po prostu żyć - uśmiechnęłam się, na co dziewczyna odwzajemniła delikatnie mój gest. Po chwili dziewczyna dopaliła papierosa i wróciłyśmy do naszych przyjaciół, którzy głośno się z czegoś śmiali:
- Hej, kochani - usłyszałam znajomy, piskliwy głos, kiedy siadałam pomiędzy Harrym i Niallem. Spojrzałam na dziewczynę, która właśnie stanęła obok naszego stolika i, tak jak myślałam, była to Rachel - Jeda, widzę, że nadal nie przejmujesz się tym co jesz - powiedziała - nie dziwne, że tak wyglądasz - dodała ciszej.
- Rachel, możesz nas zostawić i dać nam w spokoju zjeść obiad? - Zapytał Niall, a ja w duchu dziękowałam mu, że się odezwał, bo jeszcze jedno słowo tej dziwki i bym jej przyjebała.
- Dobra, ale musimy się kiedyś spotkać - zaśmiała się - a ty, kochanie - zwróciła się do Zoe - zainwestuj w lepszy korektor, bo widzę jak bardzo maż podsiniałe i zapuchnięte oczy - powiedziała, po czym odeszła.
- Nienawidzę jej - mruknęłam, wsadzając słomkę do ust.
- Suka zawsze pozostanie suką - powiedział Horan.
- Chodziłeś z tą suką - zaśmiał się Harry.
- Ale cię zagiął - zachichotałam, przybijając piątkę zielonookiemu, na co mój chłopak przewrócił oczami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz