piątek, 30 czerwca 2017

14. "Mam cię dość"



Niall
W ten piękny piątkowy wieczór, trzynastego października, to mi przypadło robienie kolacji, wiec postanowiłem iść na łatwiznę i zrobić naleśniki. Włączyłem radio, stojące na parapecie, wyciągnąłem miskę z szafki i, podśpiewując, zacząłem przygotowywać ciasto:
- Niall - po mieszkaniu rozniósł się wrzask Jade, a po chwili dziewczyna weszła do kuchni - babcia pyta, czy przyjedziemy na kilka dni w przyszłym tygodniu - powiedziała, trzymając telefon przy uchu.
- Jasne, w czwartek mam tylko godzinę zajęć, więc wieczorem możemy jechać - odparłem - a będzie Melody? - Zapytałem z nadzieją, bo stęskniłem się za tą kruszynką, a dziewczyna powtórzyła pytanie do telefonu.
- Będzie, Nicole ma dla nas jakąś niespodziankę - Zwróciła się do mnie.
- Ej, a może zabierzemy Zoe? Przyda jej się odpoczynek od tego zgiełku i jojczenia Louisa - zaproponowałem, polewając patelnię olejem.
- Świetny pomysł - stwierdziła, po czym przekazała nasz plan babci. Dziewczyna jeszcze chwilę rozmawiała ze staruszką, po czym pożegnała się z nią, zakończyła rozmowę i przytuliła się do moich pleców:
- Kocham cię - mruknęła.
- Coś się stało? - Spytałem zaniepokojony, odwracając się w jej stronę.
- Nie, po prostu chciałam ci powiedzieć, że jesteś niesamowitym facetem -odparła, a ja spojrzałem na nią podejrzliwie - Zoe powiedziała mi o waszym wczorajszym spacerze -wyjaśniła - cieszę się, że wpadłeś na taki pomysł, bo Lou najchętniej zamknąłby ją w domu. Ja rozumiem, że on się martwi, ale bez przesady - dodała, przewracając oczami.
- Dlatego w czwartek Zoe jedzie z nami. Nawet jeśli będę musiał siłą wyrwać ją z łap Tomlinsona to wsadzę ją do tego samochodu - powiedziałem, na co brunetka wybuchnęła śmiechem.
- Niall, naleśnik się pali - wydusiła, hamując śmiech.
- Kurwa mać - wrzasnąłem, odwracając się przodem do kuchenki, na co dziewczyna zaczęła się jeszcze głośniej śmiać - lepiej byś pomogła, a nie się śmiejesz - staierdziłem po chwili.
- Dobra, zrobię kakao - powiedziała, normując oddech. Po kilku minutach kolacja była gotowa, a w kuchni zebrali się nasi głodni przyjaciele. Oprócz tego jednego przypalonego naleśnika obyło się bez większych strat i kuchnia nie poszła z dymem.
Theo
W poniedziałek wieczorem siedziałem w kawiarni sam, ponieważ dałem Jade i Cedricowi wolne. Pod ścianą siedział jeden facet, który od godziny pił jedną kawę i grzebał widelcem w serniku. Nudziłem się niemiłosiernie, przez co już czwarty raz liczyłem drobne w kasie. Po chwili usłyszałem dźwięk powiadomienia. Odblokowałem telefon i zobaczyłem SMSa od nieznanego numeru:
Nieznany: Hej, Jade dała mi twój. Masz czas jutro wieczorem? /Fleur
Theo: Jasne.
Fleur: Świetnie, zadzwonię jak wrócę do domu to się jakoś zgadamy.
Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech, a ja miałem ochotę tańczyć ze szczęścia:
- Dziewczyna? - usłyszałem męski głos, przez co lekko się wzdrygnąłem. Podniosłem głowę i spojrzałem na faceta, siedzącego pod ścianą, który patrzył prosto na mnie:
- Narazie umawiamy się na pierwszą randkę - odparłem niepewnie.
- Pamiętam pierwszą randkę z moją żoną - powiedział, a ja wiedziałem, że potrzebuje się komuś wygadać, dlatego usiadłem przy jego stoliku - było fantastycznie. Byliśmy najszczęśliwsi na świecie do puki nie odeszła. Tak po prostu zabrała dzieci i wyszła, twierdząc, że mam w dupie rodzinę. Przecież ktoś musi pracować, od lat wypruwam sobie żyły, żeby jej i dzieciom niczego nie brakowało,ma ona twierdzi, że się nimi nie interesuję - mężczyzna zakończył swój monolog.
- Myślę, że pana żona ma rację - stwierdziłem, a on spojrzał na mnie zszokowany - skoro dużo pan pracuje to pewnie rzadko jest w domu, a może pana rodzina nie potrzebuje pieniędzy tylko miłości? Może gdyby pan mniej pracował, a więcej czasu poświęcał rodzinie to żona czułaby, że pan się interesuje - dodałem. Mój rozmówca wbił wzrok w stolik, ale wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał. Po chwili westchnął głęboko:
- Masz racje - westchnął - przecież ja od trzech lat nie byłem na urodzinach własnych dzieci, ostatnią rocznicę ślubu spędziłem w firmie, bo klient był dla mnie ważniejszy niż żona. Moja najstarsza córka w tym roku poszła do liceum, a ja nadal nie zabrałem jej do wesołego miasteczka, które obiecałem jej, kiedy miała pięć lat - stwierdził ze smutkiem w głosie, a ja miałem wrażenie, że za chwilę po jego policzkach popłyną łzy.
- W takim razie niech pan teraz idzie do rodziny i zabierze ich wszystkich do wesołego miasteczka - uśmiechnąłem się pokrzepiająco. Mężczyzna wstał od stołu, dziękując mi za rozmowę, po czym wyjął portfel z kieszeni i podał mi sto funtów:
- Ale pan już zapłaci, a do tego to o wiele za dużo - powiedziałem.
- Napiwek - uśmiechnął się, chowając portfel z powrotem do kieszeni.
- Nie mogę tego przyjąć - położyłem banknot na stoliku.
- A ja nie przyjmuję odmowy - odparł, po czym wyszedł z lokalu zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Przez chwilę wpatrywałem się w sto funtów, leżące na stole i zastanawiałem się, jak taki kawałek papieru potrafi zniszczyć rodzinę. Naglę usłyszałem trzaśnięcie drzwi i śmiechy sporej grupy osób. Schowałem banknot do tylnej kieszeni spodni i ruszyłem obsłużyć zgraję nastolatków.
Zoe
Od soboty wiedziałam, że mam jechać z Niallem i Jade do dziadków dziewczyny, ale żadne z nas nie paliło się, żeby powiedzieć o tym Louisowi. Była środa po południu i Lou siedział w salonie, oglądając telewizję, a ja postanowiłam upiec ciasto czekoladowe. Chciałam trochę zmiękczyć mojego chłopaka zanim zanim zrzucę na niego wiadomość o moim pięciodniowym wyjeździe. Ułożyłam składniki na blacie, wyciągnęłam mikser z szuflady i zaczęłam szukać miski. Jedyna jaką znalazłam znajdowała się na najwyższe półce w górnej szafce. Stanęłam na niskim stołku, ale nadal byłam za niska. Wdrapałam się na palce i wyciągnęłam się najbardziej jak mogłam. Po chwili stołek zaczął się chybotać, a ja straciłam równowagę. Zacisnęłam powieki, wiedząc, że za chwilę uderzę o podłogę. Nagle poczułam dłonie, które mocno ścisnęły moje biodra, chroniąc mnie przed upadkiem. Kiedy moje stopy ponownie spotkały się z podłożem otworzyłam oczy i zobaczyłam przerażonego Louisa:
- Oszalałaś? Mogłaś sobie zrobić krzywdę - wrzasnął zdenerwowany, po czym przymknął oczy, biorąc głęboki oddech, żeby się uspokoić - co ty chciałaś zrobić? - Zapytał spokojniej, ponownie na mnie patrząc.
- Chciałam zdjąć miskę, żeby zrobić ciasto - szepnęłam łamiącym się głosem, nadal przestraszona całym zdarzeniem.
- Mogłaś powiedzieć - przewrócił oczami, po czym sięgnął po miskę, którą po chwili postawił na blacie kuchennym.
- Właśnie o to chodzi Louis - warknęłam, a on spojrzał na mnie zszokowany - odkąd dowiedziałeś się, że jestem w ciąży traktujesz mnie jakby urwało mi nogę i pół ręki, a mi nic nie jest. Lekarz kazał mi odpocząć kilka dni, a ty od prawie dwóch tygodni trzymasz mnie w domu. Prócz tego jednego spaceru z Niallem to nie wychodzę na świeże powietrze, a to też nie jest zdrowe - wyrzuciłam z siebie praktycznie na jednym wydechu.
- Czekaj, jaki spacer z Niallem? - Spytał, olewając mój wywód.
- Widzisz, ze wszystkiego, co powiedziałam usłyszałeś tylko to, co chciałeś. Miałam się nie denerwować, a jak na razie ty wkurwiasz mnie najbardziej - krzyknęłam, a w moich oczach zebrały się łzy - mam cię dość - mruknęłam, po czym ruszyłam do naszej sypialni.
- Kwiatku, poczekaj - usłyszałam za sobą jego stłumiony głos - co ty robisz? - Zapytał, widząc, że wyciągam torbę z szafy.
- Pakuję się - odparłam sucho.
- Nie, nie pakujęsz - zaprotestował łapiąc mnie za nadgarstki.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić - warknęłam, wyrywając się z uścisku szatyna - dzisiaj będę spać u Jade, a juto jadę z nią i Niallem do Doncaster - oświadczyłam, pakując rzeczy na najbliższe dni - wrócę we wtorek, a ty przemyśl przez ten czas swoje zachowanie - powiedziałam, zawieszając torbę na ramieniu i ruszyłam do wyjścia.
Jade
Zoe od godziny siedziała na kolanach Nialla i płakała, a ja chwytałam się każdego sposobu, żeby poprawić jej humor. Lody, komedie romantyczne, popcorn, czekolada, wspominanie głupich historii z dzieciństwa, nabijanie się z ludzi w telewizji. Nic nie pomagał. Po jej policzkach nadal płynęły mokre strużki, a ja i Niall coraz bardziej się denerwowaliśmy. W końcu dziewczyna podniosła głowę z ramienia blondyna i spojrzała na mnie zaszklonymi, przekrwionymi oczami. Odgarnęłam jej potargane włosy z twarzy i uśmiechnęłam się delikatnie:
- Dobra, koniec. Nie będę przez niego narażać naszego dziecka i się denerwować - powiedziała, po czym wzięła głęboki, uspokajający oddech - chodźcie ze mną na spacer - poprosiła cicho.
- Oczywiście, skarbie - ponownie się uśmiechnęłam. Pomogłam jej wstać i we troje udaliśmy się do przedpokoju. Ubraliśmy się ciepło, po czym wyszliśmy z mieszkania. Niall zamknął drzwi na klucz i ruszyliśmy w dół schodów.
***
- To jest pierwsza moja poważna kłótnia z Louisem, a wy macie w tym wprawę - zaczęła Zoe, kiedy skręcaliśmy w kolejną boczną uliczkę.
- Dzięki - prychnął rozbawiony Niall, przerywając dziewczynie.
- To nie miało was urazić - dziewczyna przewróciła oczami - chodzi o to, że macie doświadczenie w sprzeczkach i godzeniu się - wyjaśniła - jak wy to robicie? - Zapytała.
- Krzyczymy na siebie - odparłam.
- Rzucamy w siebie lampkami - dodał Horan.
- Płaczemy - stwierdziła.
- A później wszystko sobie wyjaśniamy i uprawiamy zajebisty seks na zgodę - zakończył blondyn.
- Kiedy o tym mówicie to wydaje się takie proste - westchnęła - a ja boje się, że to może być koniec - dodała, a jej głos zaczął się łamać.
- Wiecie co? Jestem głodny, idziemy na pizzę? - Zaproponował Niall chcąc zmienić temat.
- Świetny pomysł - wykrzyknęłam radośnie, łapiąc moją przyjaciółkę pod ramię. Ruszyliśmy w stronę najbliższej pizzerii, a ja z minuty na minutę widziałam, że Zoe zapomina o kłótni z Louisem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz