Jade
Siedziałam na swoim łóżku, opierając się plecami o ścianę. Trzymałam w dłoni ostatni list, który dostałam od Nialla i w kółko czytałam dopisek na samym dole, a po moich policzkach płynęły łzy:
"P. S. Tu Louis. Tęsknię za Tobą, słońce. Obiecuję, że za miesiąc to ja będę pierwszą osobą, która Cię przytuli. Kocham Cię"
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Otarłam szybko łzy i krzyknęłam "proszę", a po chwili w moim pokoju pojawił się Niall i nic więcej nie było mi potrzebne:
- Jak się czujesz, księżniczko? - Zapytał, siadając obok mnie.
- Bywało lepiej - odparłam, opierając głowę o jego ramię - a rozmawiałeś z Harrym? Jak się czuje Zoe? - Zapytałam.
- Nie jest najlepiej - stwierdził - najpierw płakała na werandzie i Hazz przez piętnaście minut prosił ją, żeby weszła do domu i kiedy już to zrobiła wykrzyczała mu w twarz, że jesteśmy chujowymi przyjaciółmi skoro zostawiliśmy go samego, a gdy rozmawiałem z nim przez telefon wpadła zapłakana do jego pokoju i przepraszała za to co mu powiedziała - wyjaśnił.
- Czemu życie jest takie trudne? - Spytałam.
- Bo gdyby było łatwe to nie byłoby takie ciekawe - cmoknął mnie w czubek głowy.
- Jakoś mnie to nie pociesza - mruknęłam.
- Domyślam się, ale ja wymyślę coś co poprawi ci humor - zaśmiał się - i nie chcę już dzisiaj widzieć łez - dodał, ocierając pojedynczą łzę z mojego policzka - ubierz się, czekam na dole - poderwał się z miejsca i zniknął za drzwiami, nawet nie dając mi dojść do słowa.
- Jesteś głupi - wrzasnęłam otwierając drzwi pokoju.
- Wiem, kochanie, ale za to mnie kochasz - usłyszałam jego głos z dołu. Pokręciłam w rozbawieniu głową i ruszyłam do łazienki, żeby poprawić rozmazany makijaż. Po wyjściu z toalety zmieniłam szare dresy i koszulkę Austina na jasne boyfriendy i biały T-shirt. Zbiegłam na dół, wciągnęłam czarno-białe super stary na nagi i weszłam do kuchni, gdzie zastałam Nialla rozmawiającego z moim ojce. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, ale oni się śmiali:
- Tato, a co ty tu robisz? - Zapytałam, opierając się o ramie Horana, który siedział przy wyspie kuchennej.
- Piję herbatę z twoim chłopakiem - odparł na co mimowolnie się uśmiechnęłam.
- W sumie to my już musimy iść - wtrącił niebieskooki, po czym dopił herbatę i wstawił kubek do zmywarki.
- A gdzie idziemy? - Zapytałam.
- Niespodzianka, księżniczko - uśmiechnął się i wyszedł z kuchni.
- Nienawidzę go - mruknęłam.
- Twoja matka też tak mówiła, a skończyliśmy z trójką dzieci - wtrącił mój ojciec, biorąc łyka herbaty, na co prychnęłam śmiechem i ruszyłam za moim chłopakiem.
***
Tą rewelacyjną niespodzianką Nialla okazał się zwykły spacer po parku, ale właśnie tego było mi trzeba. Musiałam w końcu zrobić coś zwykłego, żeby przestać myśleć o czymkolwiek i po prostu ciszyć się chwilą. Po godzinie bezcelowego chodzenia usiadłam na ławce, a Niall postanowił skoczyć do sklepu. Patrzyłam na ludzi przechadzających się po parku aż mój wzrok padł na wysokiego, ciemnowłosego chłopaka, który dziwnie mi się przyglądał, dlatego postanowiłam wstać z miejsca i ruszyłam do sklepu. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek i mocno pociągnął w do siebie:
- Gdzie uciekasz, maleńka? - Zaśmiał się ten sam chłopak, który patrzył na mnie, gdy siedziałam na ławce. Podniosłam głowę i spojrzałam na jego twarz, a wtedy zorientowałam się, że jest to Irwin Morgan, z którym Niall pobił się po naszej kłótni o Rachel:
- Puść mnie, to boli - powiedziałam cicho.
- Kochanie, ale po co ten pośpiech? - Zapytał, przyciągając mnie bliżej siebie i zacieśniając uścisk na moim lewym nadgarstku. Chciałam się wyrwać, ale chłopak okazał się silniejszy ode mnie. Po chwili za plecami Irwina zobaczyłam Nialla i odetchnęłam z ulgą:
- Stary, mógłbyś łaskawie odpierdolić się od mojej dziewczyny? - Usłyszałam głos blondyna.
- O, proszę, Horan wrócił z niańczenia afrykańskich dzieci - zaśmiał się sarkastycznie - szczerze to miałem nadzieję, że leżysz już w piachu i będę mógł sobie wziąć tę twoją królewnę - dodał, kładąc rękę na moim pośladku.
- Przesadziłeś - warknął niebieskooki, po czym przyciągnął mnie do siebie i uderzył Morgana w twarz. Po chwili obaj leżeli na ziemi i na wzajem okładali się pięściami. W pewnym momencie udało mi się odciągnąć Nialla od Irwina, po czym brunet podniósł się z ziemi i zaczął się śmiać:
- Nigdy cię nie lubiłem Horan, ale zawsze cię szanowałem i nie mogę uwierzyć, że stałeś się takim pantoflarzem - zaśmiał się, po czym odszedł, Niall chciał iść za nim, ale złapałam go za rękę.
- Pokaż ręce - powiedział po chwili. Podniosłam delikatnie dłonie, a chłopak delikatnie podwinął rękawy swojej szarej bluzy, odsłaniając jeszcze jasne siniaki:
- Skurwiel - mruknął po nosem, po czym cmoknął mój lewy nadgarstek, który był zdecydowanie bardziej posiniaczony. Nagle telefon chłopaka zaczął dzwonić, a po krótkiej wymianie zdań chłopak postanowił, że idziemy odwiedzić nasze liceum.
***
Po kilkunastu minutach weszliśmy razem z Horanem do szkoły i ruszyliśmy do gabinetu dyrektora. To było dziwne wchodzić bez powodu do tego pomieszczenia. Chłopak nacisnął klamkę i otworzył drzwi, po czym weszliśmy do pokoju, gdzie zobaczyliśmy dwoje nastolatków siedzących na fotelach przy stoliku kawowym i pana Cowella jeżdżącego po całym gabinecie na obrotowym krześle. Przywitaliśmy się cicho i zamknęliśmy za sobą drzwi:
- Dzień dobry, siadajcie - powiedział wesoło mężczyzna, wskazując na brązową kanapę.
- Więc po co tu jesteśmy? - Zapytał Niall.
- To są Cornelia i Max - zaczął, wskazując na niebieskooką blondynkę i szatyna o żółtych oczach - nie lubią się - dodał.
- Ale co my mamy z tym wspólnego? - Zdziwiłam się.
- Ich niechęć do siebie sięga wyżej niż wasza - powiedział.
- A to znaczy? - Spytał Niall.
- Przywaliłam mu - mruknęła dziewczyna, na co Niall cicho się zaśmiał, przez co pacnęłam go w ramie.
- A ja twierdzę, że wy ich naprawicie - wtrącił pan Cowell - to ja idę po herbatkę, a wy sobie porozmawiajcie - dodał, po czym wyszedł nie dając nikomu dojść do słowa.
- Dobra, to najpierw my o nas, później wy o was i będziemy mieli to z głowy - zarządziłam, na co wszyscy się zgodzili - to nasz problem polegał na tym, że bazowaliśmy na jednym niemiłym incydencie i opiniach innych ludzi, przez co nie umieliśmy normalnie ze sobą rozmawiać - wyjaśniłam.
- To jak się dogadaliście? - Zapytała dziewczyna.
- Małymi kroczkami - odparł Niall - zaczęliśmy od siedzenia w jednej ławce i o dziwo się nie pozabijaliśmy - zaśmiał się.
- A jaki był ten wasz drugi "kroczek"? - Powiedział szatyn.
- Wyjechaliśmy razem na weekend - stwierdziliśmy godnie.
- Bardzo mały - prychnęli jednocześnie, na co nawzajem spiorunowali się wzrokiem.
- Możecie nam nie wierzyć, ale to był moment przełomowy w naszej relacji. Myślę, że właśnie wtedy zaczęliśmy się w sobie zakochiwać - powiedziałam - teraz wy - dodałam.
- Nie ma o czym gadać. Rzuciłam w koleżankę jogurtem, ona zrobiła unik, trafiłam w Maxa i nic na to nie poradzę, że mnie to rozbawiło - wyjaśniła blondynka.
- Czekajcie, sugerujecie, że mamy wyjechać na weekend? - Wtrącił Max
- Nie, sugerujemy, żebyście ze sobą porozmawiali - odparł Horan.
- A co się stało pomiędzy wami, że się nie lubiliście? - Spytała Cornelia.
- Pierwszego dnia liceum idąc do szkoły kupiłam sobie kawę w pobliskiej kawiarni. Wpadłam na Nialla na korytarzu i wylałam na niego kawę - wyjaśniłam - nadal ma tutaj taką małą bliznę po oparzeniu - dodałam wskazując na miejsce na torsie Nialla, na co Max i Cornelia cicho się zaśmiali, a blondyn spiorunował mnie wzrokiem.
- Mnie to nie bawi - powiedział poważnie.
- Oj, przestań, jest słodka - uśmiechnęłam się, mierzwiąc mu włosy, a w tym samym momencie do pokoju wszedł dyrektor.
- Widzę, że świetnie wam idzie - stwierdził, stawiają tacę z filiżankami i dzbankiem na stoliku - ale mam jedno pytanie - usiadł w swoim obrotowym fotelu - co Niallowi stało się z twarzą? - Spytał.
- Mały incydent z Morganem - blondyn wzruszył ramionami, a ja dopiero wtedy zauważyłam siniaka pod jego lewym okiem, kilka drobnych rozcięć na wardze i lekko spuchnięty nos.
- Może powinien to obejrzeć lekarz? - Powiedziałam, przejeżdżając w zasinionym miejscu jego policzka.
- Księżniczko, jest dobrze, oboje wiem, że pobiłem się nie pierwszy i ostani raz - stwierdził.
- Komu herbaty? - Wtrącił nagle pan Cowell, na co wszyscy zgodnym chórek krzyknęliśmy "mi", jak banda małych dzieci - a kto chce posłuchać ciekawostki o Niallu i Jade? - Uśmiechnął się, nalewając herbaty.
- Słuchamy - zaciekawił się Niall.
- A więc przez pierwsze dwa lata widywałem Nialla codziennie w moim gabinecie, a Jeda ani razu, ale kiedy postanowili usiąść razem na biologii byli u mnie przynajmniej raz w tygodniu. Z czego tylko raz z powodu kłótni - ogłosił, na co Niall zaczął klaskać, a dyrektor podniósł się z fotela i się ukłonił.
- A o co się pokłóciliście? - Dopytywała Cornelia.
- O nic ważnego - odpowiedziałam zdawkowo.
- Tak, prawie się przez to rozstali, ale to nie było nic ważnego - zaśmiał się mężczyzna.
Niall
Siedziałem w klasie i chociaż próbowałem skupić się na słowach nauczycielki, nie mogłem. Nadal zastanawiałem się co dzieję się z moją księżniczką. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, dlatego spojrzałem w tamtą stronę. W progu stała Jade, widziałem, że płakała, bo jej makijaż był delikatnie rozmazany, a oczy czerwone i zapuchnięte od łez. Dziewczyna rzuciła ciche „Przepraszam za spóźnienie" i ruszyła do ławki, ale nie naszej, tylko do tej dwa rzędy dalej, która zawsze stała pusta:
- Jade, co ty robisz? – Odezwała się pani Moor.
- Siedzę – odparła dziewczyna schrypniętym głosem.
- A mogę wiedzieć dlaczego? – Zapytała zakładając ręce na piersi.
- Bo nie mam ochoty siedzieć z Niallem – mruknęła brązowooka.
- Nie wygłupiaj się i siadaj na swoje miejsce. Wiesz, że nie lubię, kiedy zmieniacie miejsca – powiedziała surowym tonem kobieta, blondynka zebrała swoje książki i zajęła miejsce obok mnie – a swoje prywatne sprawy załatwiajcie po lekcjach – dodała i wróciła do prowadzenia lekcji. Dziewczyna zarzuciła nogi na krzesło, oparła się o ścianę i zaczęła bazgrać coś w zeszycie:
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi? – Szepnąłem, siadając przodem do niej, ale nie uzyskałem odpowiedzi – Jade, powiedz mi, o co chodzi – powiedziałem nieco głośniej, a wtedy dziewczyna spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, w jej oczach widać było strach i niepokój.
- Nic się nie stało – odparła sucho, wzruszając ramionami.
- Nie okłamuj mnie, przecież widzę, że płakałaś – powiedziałem kładąc dłoń na jej kolanie, a ona ją strzepnęła.
- Dobrze, powiem ci – wrzasnęła – chodzi o to, że nienawidzę tej pustej dziwki – dodała jeszcze głośniej, a w sali nastała cisza.
- Jackson i Horan, do dyrektora. Nie będę się z wami użerać – powiedziała surowo nauczycielka.
- Bardzo chętnie – warknęła dziewczyna i ruszyła do wyjścia. Przebiegłem szybko wzrokiem po klasie i poszedłem za nią. Szedłem, w ciszy, kawałek za nią i w końcu postanowiłem zadać jej pytanie, które naprawdę mnie męczyło:
- Ale dlaczego jesteś zła na mnie? – Odezwałem się, Jade gwałtownie się zatrzymała i odwróciła w moją stronę.
- Bo odkąd Rachel wróciła do Londynu wszędzie za nami łazi, a ja boję się, że przez nią mogę cie stracić – krzyknęła, a w jej oczach zebrały się łzy. Zrobiłem kok w jej stronę, żeby ją przytulić, ale cofnęła się:
- Lepiej już chodźmy – powiedziała cicho.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz