- Wracajmy już, nogi mi odpadają - jęknęła Zoe. Chodziliśmy już prawie trzy godziny i zdążyliśmy spotkać już chyba wszystkich znajomych moich dziadków. Postanowiliśmy dojść do wielkiego dębu, przy którym bawiliśmy się jako dzieci, kiedy przyjeżdżaliśmy na wakacje i wrócić mniej uczęszczaną drogą. Harry zaczął wspominać jak mając siedem lat założył się z Holdenem o to kto wejdzie wyżej. Oczywiście skończyło się tak, że spadł i złamał rękę, ale przynajmniej wygrał:
- To co, kto pierwszy na górze? - Podjął lokowaty - oczywiście oprócz Zoe - dodał.
- Ja nie mam zamiaru się w to bawić i wam też nie radzę, zrobicie sobie krzywdę - powiedziałam, a głupio się uśmiechnęli, przez co wiedziałam, że nie mają zamiaru mnie słuchać - Niall, proszę cię, wiesz, że nie powinieneś. Musisz uważać na to kolano - poprosiłam.
- Księżniczko, nic mi nie będzie - zaśmiał się.
- A jak ręka ci się omsknie i spadniesz? - Założyłam ramiona na piersi.
- Kto pierwszy na górze - wrzasnął mój chłopak i po chwili razem ze swoim przyjacielem włazili na drzewo. Nie mogłam uwierzyć, że mają po dwadzieścia lat, a zachowują się jak przedszkolaki. Zacisnęłam mocno powieki, kiedy usłyszałam trzask, ponieważ myślałam, że pod którymś z nich złamała się gałąź, ale okazało się, że to ja nadepnęłam na patyk. Jednak po chwili moje obawy się sprawdził. Harry'emu ześlizgnęła się noga i spadając pociągnął za sobą Nialla. Od razu podbiegłyśmy do niech, żeby sprawdzić, czy są cali:
- Nic wam nie jest? - Zapytałam zaniepokojona.
- Wszystko w porządku - mruknął Harry, podnosząc się z ziemi.
- A ze mną chyba nie do końca - jęknął Niall, po czym syknął z bólu.
- Boli cię kolano? - Przestraszyłam się.
- Nie, nadgarstek - odparł.
- Ja pierdolę, czy ty zawsze musisz zrobić sobie krzywdę? - Krzyknęłam.
- To nie moja wina - bronił się.
- A jak wybiłeś sobie palec, bijąc się z Morganem? - Usiadłam obok niego.
- To była jego wina, mógł nie obrażać mojej dziewczyny - stwierdził.
- Dobra, zamknij się, rycerzu - przewróciłam oczami - Harry daj mi bandanę -zielonooki ściągnął z głowy chustkę i podał mi ją. Podniosłam leżący koło mnie patyk i owinęłam go chustą razem ze spuchniętą i siniejącą dłonią blondyna.
- Idziemy do domu - burknęłam, podnosząc się z ziemi.
***
Nie odzywaliśmy się do siebie całą drogę, a kiedy weszliśmy się do domu nawet nie trudziłam się, żeby zdejmować buty. Od razu udałam się do salonu gdzie dziadkowie jak zwykle oglądali jakąś telenowelę, chociaż to bardziej babcia oglądała, a dziadek tylko dotrzymywał jej towarzystwa:
- Świetnie, że jesteście, Abi dzwoniła, że jest już w pociągu i za jakieś pół godziny powinna już być - powiedziała babcia, słysząc, że chodzimy, ale w tamtym momencie przyjazd mojej kuzynki mało mnie interesował.
- Dziadku, zawieziesz mnie i Nialla do szpitala? - Zapytałam, zatrzymując się w wejściu.
- Co się stało? - Babcia, oderwała wzrok od telewizora i spojrzała na mnie zmartwiona.
- Dzieci spadły z drzewa i Niall uszkodził sobie nadgarstek - odparła.
- Przecież ja mogę was zawieść - wtrącił Harry.
- Na ciebie to ja aktualnie nie chcę patrzeć - burknęłam.
- Ale ja nie muszę nigdzie jechać, samo przejdzie - stwierdził Niall, wzruszając ramionami.
- A ty się zamknij i mnie nie wkurwiaj - warknęłam - czekam w samochodzie - dodałam, po czym wyszłam z domu, trzaskając drzwiami.
***
- Niestety nadgarstek jest skręcony - powiedział lekarz, po wykonaniu wszystkich potrzebnych badań.
- No to zajebiście - prychnęłam - ciesz się, że to prawa ręka, przynajmniej będziesz mógł normalnie chodzić na uczelnię - stwierdziłam.
- Dobrze, za chwile wrócę i założymy szynę - poinformował nas lekarz, po czym podszedł do pacjenta dwa łóżka dalej. Mój dziadek postanowił iść po kawę, chociaż dobrze wiedziałam, że to tylko wymówka, żebyśmy mogli z Niallem spokojnie pogadać:
- Jesteś na mnie zła? - Zapytała Niall.
- Nie jestem zła tylko zdenerwowana. Prosiłam cię, żebyś tam nie właził, ale ty jak zwykle wiedziałeś lepiej. Zrozum, że ja się po prostu martwię. Jeszcze dwa miesiące temu myślałam, że nie żyjesz i nigdy cię już nie zobaczę - wyjaśniłam, a w moich oczach zebrały się łzy.
- Chodź do mnie - pociągnął mnie za rękę, żebym usiadła obok niego i mocno mnie przytulił - mieliśmy z chłopakami dużo szczęścia, że wróciliśmy. Mi też jest ciężko. Myślisz, że łatwo wymazać coś takiego z pamięci? Myślisz, że łatwo jest zapomnieć jak twoi kumple umierali na twoich oczach? Rozumiem, że się martwisz, ale ja mam dwadzieścia lat, nie możesz całe życie się mną opiekować - powiedział.
- Od tego jestem, żeby się tobą opiekować - stwierdziłam, gładzą kciukiem jego policzek.
- Jesteś niesamowita - uśmiechnął się, po czym wpił się w moje usta.
- Przepraszam, że przeszkadzam - usłyszeliśmy po chwili głos lekarza, przez co odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni - pielęgniarka zawiezie pana do pokoju zabiegowego, tam założymy szynę na ten nadgarstek i będzie pan mógł iść do domu - wyjaśnił.
- Zaczekam na korytarzu - cmoknęłam blondyna w nos, po czym wyszłam z sali i usiadłam na krzesełku obok mojego dziadka, który podał mi kubek z ciepłą kawą.
***
Kiedy weszliśmy do domu od razu usłyszeliśmy głośne rozmowy i śmiechy. Z tego co mówiła babcia, zanim jeszcze pojechaliśmy do szpitala, to Abi powinna być na miejscu od dwóch godzin. Wszyscy siedzieli w salonie i żywo dyskutowali, ale kiedy nasza trójka weszła do pomieszczenia wszyscy momentalnie ucichli:
- I co? - Zapytał zaniepokojony Harry.
- Niestety będzie żył, musimy się z nim jeszcze trochę pomęczyć - westchnęłam.
- Dzięki, skarbie - zaśmiał się, obejmując mnie lewą ręką w talii i pocałował w tył głowy, po czym usiadł na kanapie, sadzając mnie na swoich kolanach - jest skręcony - dodał, odpowiadając na pytanie Stylesa.
- A co ci się stało? - Zapytała Abigail.
- Jest debilem i przyjaźni się z debilem - odparłam.
- Spadłem z drzewa - sprostował blondyn.
- Ratowałeś małego kotka? - Spytała podekscytowana nastolatka.
- Nie, ścigał się z moim głupim bratem - powiedziała Zoe, zanim Niall zdążył pomyśleć nad odpowiedzią.
***
Wieczorem dziadkowie jak w każdą sobotę poszli do sąsiadów na pokera, a my postanowiliśmy zrobić grilla. Harry i Niall rozpalali grill, a ja Zoe i Abi szykowałyśmy jedzenie. Nicole była zmęczona podróżą, dlatego położyła się wcześniej spać. W pewnym momencie, kiedy byłyśmy w trakcie rozmowy na, oczywiście bardzo ważne, babskie tematy, do kuchni wszedł Niall:
- Mój przyjaciel debil przysłał mnie po picie - odezwał się zabierając picie z blatu.
- Kochanie - powiedziałam zanim zdążył wyjść z pomieszczenia.
- Tak, księżniczko? - Spojrzał na mnie.
- Zagrasz nam na gitarze - zażartowałam, przygryzając dolna wargę.
- Jesteś wredną kobietą - mruknął, po czym opuścił kuchnie.
- Ale i tak mnie kochasz - wrzasnęłam, żeby mnie usłyszał.
- Najbardziej na świecie - odpowiedział.
- Ej, czekaj - krzyknęła nagle Abi - czy Niall to nie jest ten kutas z twojej szkoły, którego nienawidziłaś? - Zapytała.
- Tak, dokładnie ten sam - odparłam.
- Co się stało? - Zdziwiła się.
- Wielką moc rozmowa ma, moje dziecko - położyłam jej rękę na ramieniu i próbowałam udawać głos Yody, ale chyba nie do końca mi to wyszło.
- Tak naprawdę to zawsze się kochali, ale nie chcieli się do tego przyznać - wtrąciła Zoe.
- Jasne, nienawidziłam tego śmiecia - prychnęłam, wracając do krojenia pomidora.
- Po między nienawiścią i miłością jest cienka granica - stwierdziła moja przyjaciółka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz