piątek, 30 czerwca 2017

15. "Przepraszam, że byłem dupkiem"

Brenan
Byłem w trakcie kolejnej lekcji z pierwszą D. Załamany rozdawałam im ich pożal się Boże kartkówki z "Dumy i uprzedzenia". Podałem kartkę ostatniemu uczniowi i ruszyłem w stronę biurka, żeby odłożyć prace nieobecnych osób:
- Dawno nikt cię w ryj nie pierdolnął, kutasie? - Usłyszałem za plecami krzyk Rose. Odwróciłem się gwałtownie i wbiłem wzrok w brunetkę:
- Benton, wstań - powiedziałem stanowczo.
- To Ashton zaczął, pluje we mnie kulkami z papieru - poskarżyła się dziewczyna, podrywając się z miejsca.
- Nie obchodzi mnie, kto zaczął - przerwałem jej - oboje zostajecie dzisiaj po lekcjach - postanowiłem, na co usłyszałem ich ciche jęki niezadowolenia i ciche śmiechy kilku uczniów - ktoś jeszcze ma ochotę spędzić dzisiaj ze mną dodatkową godzinę? - Przeczesałem salę wzrokiem i, jak na zawołanie, wszyscy zamilkli. Podszedłem do biurka i odłożyłem kartkówki. Odwróciłem się z powrotem do klasy i usiadłem na biurku. Chwyciłem notatnik i zacząłem do kartkować w poszukiwaniu tematu lekcji:
- Dzisiaj mieliśmy omawiać nową lekturę - stwierdziłem, na co oni przytaknęli - to co omawiamy? - Zapytałem, podnosząc wzrok znad zeszytu.
- "Dzieje Tristana i Izoldy" - krzyknął Joshua.
- Świetnie - klasnąłem w dłonie, przebiegając wzrokiem po klasie - Rose - spojrzałem na brunetkę, dając jej znak, żeby wstała - opowiedz nam, o czym była lektura i jakie wnioski z niej wyciągnęłaś - poprosiłem, krzyżując ramiona na piersi.
- Książka była dobra, aczkolwiek historia "wielkiej miłości" odrobinę naciągana - stwierdziła - chociaż przejawiali jakieś oznaki zainteresowania sobą to nie sądzę, żeby ich miłość była na tyle silna, żeby aż tak się narażali. Wszystkie głupstwa, które popełnili z miłości były spowodowane "magicznym napojem". Najbardziej było mi szkoda króla Marka. Gościu był poczciwy, a jego żona i siostrzeniec dymali go jak chcieli, a on nie miał na tyle jaj, żeby się zemścić, chociaż miał do tego wiele okazji. Osobiście twierdzę, że ich miłość nie była do końca prawdziwa, a Tristan powinien być z bratem Izoldy o białych dłoniach - zakończyła, a mnie zamurowało. Nigdy nie wpadłbym na taki opis tej książki. Minęła chwila zanim się ogarnąłem:
- Ashton, chciałbyś może coś dodać do wypowiedzi Rose? - Potrząsnąłem głową, przenosząc wzrok na blondyna.
- Też myślę, że Tristan był gejem. W ogóle średniowiecze to wylęgarnia homoseksualistów - odparła chłopak, a Benton wybuchnęła głośnym śmiechem i wyciągnęła rękę, żeby przybić chłopakowi piątkę. Załamany przewróciłem oczami i wróciłem do prowadzenia lekcji.
***
Kiedy ogłosiłem, że minęła godzina i kara się skończyła, Ashton i Rosę w pośpiechu zaczęli wrzucać rzeczy do plecaków. Chłopak ruszył do wyjścia, a brunetka tuż za nim, delikatnie go pchając, żeby szedł szybciej:
- Rose, pozwól na chwilę do mnie - powiedziałem, zamykając laptopa. Brązowooka jęknęła przeciągle, ale odwróciła się w moją i podeszła do biurka. Podniosłem się z miejsca i obszedłem mebel dookoła, żeby stanąć na przeciwko niej:
- Wiem, że masz ciężką sytuację w domu i jesteś zdenerwowana, ale nie życzę sobie takich akcji na moich lekcjach. Lubię cię i nie chcę, żebyś miała problemy - powiedziałem.
- Dobrze - mruknęła nastolatka i chciała wyjść z sali, ale zatrzymałem ją przed samymi drzwiami.
- Co się stało? - Zapytałem.
- Nic - wzruszyła ramionami.
- Widzę, że coś jest nie tak. Powiedz mi, może będę w stanie ci pomóc - uśmiechnąłem się zachęcająco.
- Jak masz zamiar mi pomóc? Ojciec wyrzucił mnie z domu, nie mam żadnej rodziny w Londynie i aktualnie jestem bezdomna. Moje życie jest do dupy. Mi nie można pomóc - wybuchnęła głośnym płaczem. Niewiele myśląc przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem:
- Moi znajomi dzisiaj wyjeżdżają i zwalnia się jeden pokój. Jeśli chcesz możesz pomieszkać u nas do wtorku, a później coś wymyślimy - zaproponowałem bez zastanowienia.
- Naprawdę? - Zdziwiła się.
- Oczywiście. Zobaczysz będzie dobrze, zadbam o to - szepnąłem. Nagle usłyszeliśmy jak otwierają się drzwi. Odskoczyliśmy od siebie i w progu zobaczyliśmy zdezorientowaną Monicę:
- Chciałam zapytać, czy podrzucisz mnie do centrum - powiedziała powoli, patrząc raz na mnie, raz na naszą uczennicę.
- To ja już może pójdę - mruknęła Benton i ze spuszczoną głową ruszyła do wyjścia.
- Rose - dziewczyna zatrzymała się w przejściu i spojrzała na mnie zapłakanymi oczami - wszystko się ułoży, ale nie płacz już - uśmiechnąłem się. Brunetka odwzajemniła mój gest i wyszła z sali.
- Co to miało być? - Zapytała zdenerwowana Monica.
- Nic, po prostu Rose ma małe problemy i chciałem ją jakoś pocieszyć - wzruszyłem ramionami.
- Ciesz się, że nie widział was jakiś uczeń albo inny nauczyciel - powiedziała, a ja przewróciłem oczami - mówiłam ci, żebyś nie mieszał się w sprawy tej dziewczyny. ściągniesz problemy na siebie i na nią - dodała.
- Chciałaś, żebym cię gdzieś podwiózł? - Zmieniłem temat, wrzucając laptopa do plecaka. Wyciągnąłem telefon z szuflady i razem z rudowłosą, która nadal prawiła mi morały o konsekwencjach romansu z uczennicą, wyszliśmy z sali, kierując się w stronę wyjścia.
Zoe
Ostatni raz spojrzałam na moje odbicie w lustrze, kontrolując swój wygląd. Włożyłam Conversy do torby, zarzuciłam na siebie kurtkę i usiadłam na kanapie, czekając na mojego brata. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Do salonu wpadł uśmiechnięty Harry ze sportową torbę na lewym ramieniu:
- Gotowa, siostro? - rzucił, wieszając mój bagaż na drugim ramieniu.
- Mogę sama wziąć swój bagaż. Muszę go tylko znieść na dół - powiedziałam, wstając z miejsca i wyciągając rękę po moją torbę.
- Chyba sobie żartujesz - prychnął rozbawiony i ruszył w stronę drzwi. podśpiewując (tekst zajebistej piosenki). Przewróciłam oczami na jego zachowanie, ze stolika w przedpokoju chwyciłam klucze, które zostawił mi Niall i wyszłam z domu. Razem z bratem zjechaliśmy windą na parter i wyszliśmy, przez szklane drzwi, na chłodne ulice Londynu, a zimny deszcz zwilżył nasze włosy. Bagażnik był otwarty, a Niall i Jade stali obok niego i wrzeszczeli na siebie żywo gestykulując:
- Możesz się odpieprzyć? To był tylko znajomy, który naprawia w lokalu ekspresy do kawy. Po prostu się żegnaliśmy - krzyknęła brunetka łamliwym głosem.
- Proszę cię, jakoś ja się tak nie obściskuję z moimi koleżankami na pożegnanie - prychnął ironicznie blondyn.
- Jedziemy czy zamierzacie dalej odstawiać uliczną telenowelę? - Wtrącił Harry, chcąc przerwać ich idiotyczną wymianę zdań i zatrzasnął bagażnik
- Jedziemy - mruknęła Jade, piorunując swojego chłopaka wzrokiem - Harry chcesz siedzieć z przodu? - Zwróciła się do zielonookiego.
- Nie, dzięki, usiądę z tyłu - odparł szybko brunet i wślizgnął się na tylną kanapę. Zajęłam miejsce obok mojego brata. Niall i Jade usiedli z przodu, a atmosfera w samochodzie była okropnie napięta.
Jade
Po dwóch godzinach jazdy zajechaliśmy na stację benzynową. Atmosfera w aucie była nie do zniesienia. Wszyscy milczeliśmy, jedynie Harry, chcąc rozładować trochę napięcie, opowiadał swoje "śmieszne" żarty i anegdotki. Pogłosiłam radio i oparłam głowę o szybę, wbijając wzrok w widok za oknem. W pewnym momencie pogrążyłam się w moich myślach i świat zewnętrzny przestał mnie interesować:
- Chcecie coś ze sklepu? - Zapytał Niall, po zaparkowaniu na małym parkingu przy stacji. Harry i Zoe podali mu krótką listę zakupów, a ja w dalszym ciągu milczałam. Słyszałam, co powiedział, ale sens jego słów nie dotarł do mojego mózgu:
- Jade, a ty coś chcesz? - Zwrócił się do mnie ponownie, otwierając drzwi z mojej strony, żeby zwrócić na siebie moją uwagę.
- Nie - mruknęłam patrząc przed siebie. Blondyn zatrzasnął z hukiem drzwi i ruszył w stronę małego sklepiku. W samochodzie zapanowała cisza. Nie tyle krępująca, co irytująca. Jednakże nie miałam ochoty na jakiekolwiek, nawet błahe, rozmowy, a moi towarzysze nie silili się na próby wszczęcia jakiejkolwiek dyskusji. Żałowałam, że Niall nie zostawił włączonego radia. Po chwili Horan otworzył tylne drzwi i podał Zoe reklamówkę z zakupami. Obszedł samochód dookoła i zajął miejsce za kierownicą, rzucając mi na kolana butelkę coli i paczkę Skittlesów:
- Dzięki - powiedziałam cicho, delikatnie uśmiechając się na myśl, że dbał o mnie nawet, kiedy się na mnie wkurwiał.
- Weźcie się pogódźcie, bo mnie wkurwiacie - warknęła Zoe. Spojrzałam na Nialla, który zerkał na mnie, nadal kontrolując drogę
- Przepraszam, że byłem dupkiem - odezwał się po chwili.
- Zazdrosnym dupkiem - uśmiechnęłam się pod nosem, a on cicho się zaśmiał, chwytając moją dłoń i splątując nasze palce.
- Ale temu facetowi nie ufam - dodał, a ja westchnęłam przewracając oczami - nie mów, że nie zauważyłaś jak on chamsko cię obczajał. Prawie rozebrał cię wzrokiem na środku ulicy - dodał. 
- Pięknie dziś świeci słońce - wtrącił głośno Harry, zanim zdążyłam coś odpowiedzieć.
- Przecież jest wieczór - powiedziałam.
- Ale w Brazylii jest południe i słońce na pewno świeci pięknie - odparł, po czym w radiu usłyszeliśmy pierwsze słowa "Galway Girl" Eda Sheerana i wszyscy zaczęliśmy śpiewać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz