piątek, 30 czerwca 2017

7. "Mam w dupie, co myślisz"



Niall
Siedziałem w kawiarni, przy stoliku i czekałem na Fleur. Po chwili do lokalu weszła dziewczyna z ciemnymi, związanymi w koka włosami i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Po chwili jej wzrok spoczął na mnie i delikatnie się uśmiechnęła, ruszając w stronę mojego stolika:
- Cześć, Niall - powiedziała, zajmując miejsce na przeciwko mnie i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że to jest właśni córka mojej sąsiadki - dlaczego tak bardzo nalegałeś na spotkanie? - Zapytała wieszając torebkę na oparciu krzesła i w tym momencie podeszła do nas kelnerka, żeby przyjąć zamówienia.
- Wiem dlaczego nie chciałaś mojej pomocy - odparłem, kiedy dostaliśmy nasze kawy.
- Po prostu nie chciałam cię wykorzystywać. Wystarczy, że raz mi pomogłeś i jest ci za to na prawdę wdzięczna - odpowiedziała szybko, nie dając mi nic więcej powiedzieć.
- Nie prawda, bałaś się, że poznam, że jesteś córką mojej sąsiadki i powiem twojej metce, że wróciłaś do Londynu - stwierdziłem, a na spojrzała na mnie przerażona.
- Błagam cię, nie mów jej - jęknęła błagalnie.
- Dlaczego? - Zapytałem.
- Boję się, że ma do mnie żal, że wyjechałam bez słowa i nie odzywałam się przez tyle lat, a kiedy moje życie się posypało wracam do niej z podkulonym ogonem - wyjaśniła.
- Ona za tobą tęskni - uśiechnąłem się - moja dziewczyna ostatnio spędzila u mniej sporo czasu i praktycznie cały czas mówiła o tobie. Daj jej szanse - dodałem.
- Dobrze, spróbuję - westchnęła - nadal jesteś z Jade? - Zapytała po chwili ciszy.
- Tak, wytrzymała ze mną aż dwa lata - zaśmiałem się.
Brenan
Kiedy usłyszałem dzwonek na przerwę byłem chyba tak samo szczęśliwy jak uczniowie, ponieważ była to moja ostatnia lekcja i w końcu mogłem wrócić do domu. Wrzuciłem sprawdzone kartkówki do szafki w pokoju nauczycielskim, zarzuciłem kurtkę na plecy i ruszyłem w stronę wyjścia. Wchodząc na parking zauważyłem Rose, kłucącą się z chłopakiem, mniej więcej w moim wieku. Wsiadając do samochodu jeszcze raz rzuciłem okiem na parę, ale teraz chłopak wykręł brunetce rękę, dlatego zatrzasnąlem drzwi auta i ruszyłem w ich stronę:
- Chłoptasiu, masz jakiś problem? - Zapytałem, stając obok brązowookiej i delikatnie uwalniając ją z jego uścisku.
- Przyszedłem porozmawiać z siostrą - odparł, wciskając dłonie do kieszeni spodni.
- Nie wyglądało mi to na rozmowę - stwierdziłem.
- Mam w dupie, co myślisz - prychnął - Rose idziemy do domu - mruknął, ruszając w stronę wyjścia z parkingu.
- Nigdzie nie idę - powiedziała pewnie dziewczyna.
- Co ty powiedziałaś? - Zapytał, odwracając się w naszą stronę, a dziewczyna zacisnęła swoje drobne dłonie na moim przedramieniu.
- Powiedziała, że nie ma zamiaru nigdzie z tobą iść - warknąłem. Chłopak zaśmiał się sarkastycznie, po czym uderzył mnie prosto w twarz i odszedł w stronę wyjścia z parkingu:
- Nic ci nie jest? Znaczy panu - powiedziała spanikowana brunetka - przepraszam - jęknęła zmieszana.
- Spokojnie, jestem Brenan, po prostu Brenan - zaśmiałem się, na co oa odrobinę się rozluźniłą - podwieźć cię gdzieś? - Zapytałem.
-Trochę mi głupio, ale mógłbyś mnie powieźć do centrum? - Spytała, niepewnie.
- Jasne, chodź - uśmiechnąłem się i ruszyliśmy do mojego auta.
Wszedłem do mieszkania i rzuciłem kluczę na szafkę, po czym ściągnąłem buty oraz kurtkę, wieszając ją na wieszaku. Ruszyłem do salonu, ale zatrzymała mnie Jade, która właśnie wyszła z kuchni. Spojrzała na mnie, a jej wzrok od razu powędrował do mojego lewego oka:
- Idź do salonu - westchnęła, wracając do kuchni. Zrobiłem tak jak kazała mi moja przyjaciółka i usiadłem na kanapie w salonie, a już po chwili dziewczyna wróciła z workiem lodu, który przyłożyła do mojego oka:
- Co ci się stało w twarz? - Zapytała, siadając obok mnie.
- Odbyłem małą rozmowę z bratem jednej z uczennic - odparłem wymijająco, ale na nią to chyba nie podziałało, bo spojrzała na mnie swoim przenikliwym wzrokiem.
- Nie pakuj się w sprawy tej rodziny, bo nie dość, że nie pomożesz tej dziewczynie to jeszcze zrobisz krzywdę sobie - powiedziała.
- Jade, rozumiem, że się martwisz, ale ja wiem co robię - westchnąłem, na co ona przewróciła oczami - a gdzie Niall? - Zmieniłem po chwili temat.
- Poszedł spotkać się z Fleur - odparła i w tym samym momencie usłyszeliśmy szczęk kluczy w zamku. Po chwili w pokoju pojawił się uśmiechnięty blondyn i usiadł na stoliku przed nami:
- Pogadałem z nią i obiecała mi, że pogada z matką - ogłosił od razy. Brunetka chciała jeszcze o coś zapytać, ale w tym samym czasie do pokoju wpadła Blair, nucąc po nosem jakąś piosenkę i rzuciła na stolik kilka kartek, po czym usiadła w wielkim fotelu:
- Znalazłaś coś? - Zapytała Jade.
- Tak, zrobiłam sobie małą wycieczkę po okolicy i znalazłam pracę na kasie w Mc'u, w kilku spożywczaku, jago sekretarka w kancelarii i jako kelnerka w kawiarni na dole. Co wybierasz? - Powiedziała blondynka zarzucając nogi na oparcie i spuszczając głowę w dół.
- Chyba wezmę tę kelnerkę - stwierdziła brązowooka.
- To dobrze, bo ja chcę tę sekretarkę - zaśmiała się Mitchel.
Caleb
Po kilku godzinnych nieudanych poszukiwaniach pracy, wszedłem do ostatniego miejsca na mojej liście, czyli do małego warsztatu samochodowego. Rozejrzałem się powoli po pomieszczeniu. W całym warsztacie rozstawione były szafki z częściami i narzędziami, pod ścianą sterczał czarny motocykl, a na środku stał stary, granatowy samochód:
- Dzień dobry - krzyknąłem, próbując zwrócić na siebie czyjąś uwagę. Nagle spod auta wyłonił się mężczyzna w ciemnoniebieskim kombinezonie. Chwycił ścierkę leżącą na podłodze i stanął na równe nogi:
- Dzień dobry - mruknął, taksując mnie wzrokiem i wycierając dłonie.
- Przyszedłem w sprawie pracy - powiedziałem, podając mu dokumenty.
- To już nieaktualne - burknął, wracając do pracy i zaczął grzebać pod maską samochodu.
- Jak to? Znalazłem tę ofertę wczoraj wieczorem. To nie możliwe, żeby od tego czasu ktoś dostał tę pracę - zdziwiłem się podchodząc bliżej niego.
- Od początku mieliśmy kogoś na to miejsce, ale szef i tak kazał dać ogłoszenie - wyjaśnił.
- Ale to jest nie fair - wrzasnąłem.
- Życie jest nie fair, chłopcze - odparł - a teraz żegnam - burknął.
- Nigdzie nie pójdę - warknąłem - przyjechałem tutaj z dziewczyna z Irlandii na studia, ukradli mi plecak na lotnisku i straciłem całą kasę, którą zarobiłem. Wiem, że nie mam doświadczenia, ale dużo pracowałem i zależy mi na tej pracy. Chcę zapewnić sobie i swojej dziewczynie normalne życie, wiec nie wyjdę stąd do puki nie dostanę tej pracy, bo to ostatnia posada jaką znalazłem.
- Dobra, chodź do biura - westchnął, kierując się do wspomnianego pomieszczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz