Jade
Siedziałam na blacie w kuchni i piłam już szósty kubek herbaty, ponownie zerkając na zegarek. Była 04:08, co oznaczało, że ostatnio sprawdzałam godzinę dwie minuty temu. Kolejny raz złapałam telefon w dłoń, z nadzieją, że dostałam jakąś wiadomość od Nialla, ale znowu nie zobaczyłam nic. Dzień wcześniej, kiedy Caleb dostał pracę w warsztacie, chłopcy postanowili uczcić sukces kolegi i iść do baru. Jenkins i Style wrócili do domów po pierwszej, ale Niall, Lou i Holden nadal nie dawali znaku życia. Zeskoczyłam na z blatu i wstawiłam wodę na siódmą herbatę, po czym postanowiłam obdzwonić miejsca, w których mogą być. Matka Nialla, rodzice Louisa, znajomi, nikt nic nie wiedział. Zalałam herbatę wrzątkiem i wybrałam numer do mojego ojca. Po kilku sygnałach mężczyzna odebrał i usłyszałam jego zaspany głos:
- Tato, są u was może Niall, Louis albo Holden? - Zapytałam po przywitaniu się z nim.
- Nie, dlaczego pytasz? Coś się stało? - odparł, a ja usłyszałam w słuchawce ciche szczęknięcie drzwi i jego kroki, co oznaczało, że wyszedł z sypialni, żeby nie obudzić mamy.
- Poszli razem z Calebem i Harrym świętować nową pracę Caleba. Chłopaki wrócili trzy godziny temu, ale tych trzech idiotów jeszcze nie ma, a ja nie mogę spać, bo się martwię - wyjaśniłam, po czym wzięłam łyk herbaty.
- Spokojnie, zadzwonię do kolegi z pracy i spróbuję się czegoś dowiedzieć - zaproponował.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się chociaż on nie mógł tego zobaczyć - i przepraszam, że cię obudziłam - dodałam.
- Nic się nie stało, skarbie - odpowiedział, po czym się rozłączył. Usiadłam na krześle i położyłam na stole telefon, wgapiając się w niego jakby od jednego głupiego połączenia zależało czyjeś życie. W sumie zależało. Nie chciałam dowiedzieć się, że policja znalazła w rzece zmasakrowane ciało mojego chłopaka albo któregoś z przyjaciół. Po kilkunastu minutach mój telefon zaczął dzwonić, a na wyświetlaczu pojawiło się połączenie od mojego ojca, dlatego od razu je odebrałam:
- I co? - Zapytałam zdenerwowana, zaciskając palce na kubku.
- Pod jednym z klubów w waszej okolicy była jakaś bójka i dwóch chłopaków trafiło w ciężkim stanie do szpitala - poinformował mnie, a ja nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa - Jade, ale nie denerwuj się, jeszcze nie ustalili ich tożsamości, więc to nie musi być żaden z nich - próbował mnie uspokoić i w tym momencie usłyszałam dźwięk klucza przekręcanego w zamku.
- Tato, muszę kończyć, chyba Niall wrócił - powiedziałam, po czym pożegnałam się z ojcem i kończąc rozmowę, udałam się do salonu gdzie po chwili zobaczyłam mojego chłopaka. Przewróciłam oczami widząc jego poobijaną twarz:
- Gdzie ty się, do cholery, podziewałeś? - Warknęłam, zakładając ręce na piersi.
- Byliśmy z chłopakami w klubie - odparł, podchodząc do mnie, a ja poczułam dziwny, obcy zapach damskich perfum.
- Dlaczego tak śmierdzisz? - Zapytałam, robiąc krok w tył.
- Byłem w klubie, więc to raczej normalne, że śmierdzę papierosami i alkoholem - zaśmiał się głupio.
- Chodziło mi o damskie perfumy - przewróciłam oczami.
- Skarbie, może to po prostu twoje perfumy, nie przesadzaj - westchnął, kładąc dłoń na moim policzku.
- Kurwa, Niall, raczej wiem jak pachną moje perfumy - wrzasnęłam, strącając jego rękę - dobra, porozmawiamy o tym jutro, najważniejsze, że wróciłeś cały i zdrowy, a ja w końcu mogę iść spać - dodałam spokojniej.
- Martwiłaś się o mnie? - Spytał z głupim uśmiechem na twarzy.
- Oczywiście, idioto - mruknęłam ruszając do sypialni, gdzie złapałam poduszkę z łóżka i koc z szafy, po czym wróciłam do salonu - ale dzisiaj śpisz w salonie - powiedziałam rzucając pościel na kanapę i zatrzasnęłam drzwi sypialni zanim blondyn zdążył cokolwiek powiedzieć. Rzuciłam się na łóżko, przykryłam szczelnie kołdrą i momentalnie zasnęłam.
***
Pierwszy raz w życiu, kiedy usłyszałam dźwięk budzika nie chciałam roztrzaskać go o ścianę, ale zabić Nialla, Louisa i Holdena, za to, że przez nich spałam niewiele ponad dwie godziny. Wyłączyłam alarm i podniosłam się podniosłam się z łóżka. Zarzucając na siebie jasnoróżową bluzę Nialla, wyszłam z pokoju. W salonie poczułam okropny chłód, a kiedy spojrzałam na Horana skulonego na kanapie, nakrytego jedynie kocem, moje serce zmiękło. Wróciłam do sypialni, gdzie zgarnęłam kołdrę z łóżka i po powrocie do salonu przykryłam nią swojego chłopaka. Postanowiłam zrobić sobie mocną kawę i zjeść jakieś śniadanie, dlatego udałam się do kuchni, gdzie zobaczyłam Blair siedzącą przy stole:
- Cześć - uśmiechnęłam się do niej.
- Hej - odwzajemniła mój gest, po czym włożyła łyżeczkę z jogurtem do ust. Postawiłam filiżankę na ekspresie do kawy i uruchomiłam go, ruszając w stronę lodówki:
- Chyba się nie wyspałaś - powiedziała blondynka.
- Tak, prawie do piątej czekałam na tego debila - odparłam, wyciągając z lodówki szybkę, sałatę oraz pomidora i położyłam wszystko na blacie, po czym zaczęłam przygotowywać kanapki. Po zrobieni trzech kromek, ułożyłam je na talerzu, zabrałam kawę z ekspresu i usiadłam obok mojej współlokatorki:
- Czekaj, ale z tego, co pamiętam, Caleb wrócił do domu po pierwszej - zauważył niebieskooka.
- Tak, razem z Harrym - odparłam - ale mój kochany chłopak razem z Louisem i Holdenem postanowili pobawić się dłużej i Niall wrócił do domu prawie za dwadzieścia piąta - wyjaśniałam - nawet zadzwoniłam do ojca, który skontaktował się z kumplem z komisariatu, żeby go znaleźć, a on mnie jeszcze dodatkowo wkurwił, bo jebało od niego damskimi perfumami i próbował mi wmówić, że to moje. No chyba, kurwa, wiem jak pachną moje perfumy - dodałam.
- Ale dogadaliście się? - dopytywała.
- On był w takim stanie, że nawet nie było sensu z nim gadać - odpowiedziałam, po czym wzięłam łyk mocnej, słodkiej kawy. Po chwili dziewczyna stwierdziła, że musi już iść, bo spóźni się do pracy, a ja dokończyłam śniadanie i udałam się do sypialni z zamiarem wybrania ubrań. Po wybraniu stroju ruszyłam do łazienki gdzie umyłam zęby, uczesałam się, zrobiłam makijaż i założyłam na siebie ciuchy. Postawiłam na czarne rurki, szary t-shirt z dekoltem w serek i tę samą róż ową bluzę Nialla, którą założyłam wcześniej. Przed wyjściem z domu zatrzymałam się jeszcze w salonie. Usiadłam na stoliku do kawy i przyglądałam się śpiącemu na kanapie blondynowi, delikatnie głaszcząc go po głowie:
- Kocham cię, chociaż jesteś okropnie głupi - powiedziałam, chociaż on i tak tego nie słyszał - ale mam nadzieję, że dzisiaj będzie cię męczył cholerny kac - dodałam, po czym cmoknęłam go w czoło. Ruszyłam do przedpokoju, gdzie założyłam buty i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Niall
Obudził mnie cichy głos Brenana, który w kółko powtarzał moje imię oraz delikatny zapach kawy. Bąknąłem ciche "Jeb się, Bren" i położyłem się na brzuchu przekręcając głowę w lewo. Nie dane mi było jednak pospać, bo chłopak chwycił mnie za ramie i zaczął mną trząchać. Otworzyłem delikatnie oczy i zobaczyłem przed sobą uśmiechniętego Halla z kubkiem kawy w dłoni:
- Wyglądasz jak gówno, Horan, pamiętasz cokolwiek z wczoraj - zaśmiał się, wyciągając do mnie dłoń ze szklanką.
- Dzięki, stary, mam przebłyski, ale nie pamiętam wszystkiego - mruknąłem siadając po turecku na kanapie, po czym wziąłem od niego naczynie i upiłem łyk pobudzającego napoju - nie idziesz dzisiaj do pracy? - Zapytałem.
- Idę, ale dopiero na wpół do pierwszej - odparł.
- A po co mnie budziłeś? - Zadałem kolejne pytanie.
- Śpiąca królewna się obudziła - usłyszałem śmiech Caleba, który po chwili przeskoczył przez oparcie kanapy i usiadł obok mnie.
- Zamknij się - warknąłem, pociągając kolejny łyk kawy.
- Wiesz, że będzie dzisiaj drama? - Zapytał blondyn.
- W jak złej sytuacji jestem? - Jęknąłem.
- W chujowej - odparli jednocześnie.
- Niall, gadałem z Blair i podobno Jade obudziła ojca, który później zadzwonił na komisariat, żeby się dowiedzieć, czy jeszcze w ogóle żyjesz - powiedział niebieskooki i w tym samym momencie usłyszałem dzwonek mojego telefonu.
- O wilku mowa - przewróciłem oczami widząc na wyświetlaczu połączenie od ojca Jade - halo? - Powiedziałem odbierając telefon.
- Kac męczy - usłyszałem śmiech mężczyzny.
- Tak - odparłem - przepraszam za to zamieszanie w nocy - dodałem po chwili.
- Grunt, że żyjesz i nic ci nie jest - stwierdził - ale nie wplątałeś się w żadną bójkę? - Zapytał.
- Taaaa - przeciągnąłem - można tak powiedzieć - zaśmiałem się nerwowo.
- Co odjebałeś? - Westchnął.
- Jakiś piany zboczeniec przystawiał się do dziewczyny przy barze, więc postanowiłem pomóc - wyjaśniłem.
- Ale wszystko działo się pomiędzy tobą i tym gościem? Nie było żadnych osób trzecich? Nikt nie trafił do szpitala? - spytał lekko przestraszony.
- Nie, a dlaczego pan pyta? - powiedziałem zdziwiony.
- Nie ważne, muszę wracać do pracy, a ty lecz kaca - rzucił, po czym, nie dając mi dojść do słowa, rozłączył się.
- Dobra - zacząłem, stawiając pusty kubek na stoliku - ja idę wziąć prysznic, a wy róbcie śniadanie - powiedziałem szybko i ruszyłem do sypialni, żeby wziąć świeże ubrania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz