Louis
Rano wziąłem chłodny prysznic, żeby się orzeźwić. Naciągnąłem na siebie ciemnozieloną bluzę oraz czarne rurki, umyłem zęby i ruszyłem do kuchni, gdzie wstawiłem wodę na herbatę. Czekając aż woda się zagotuję, postanowiłem obudzić moją dziewczynę. Wszedłem po cichu do naszej sypialni i usiadłem na brzegu łóżka:
- Zoe, wstawaj - szepnąłem, delikatnie szturchając jej ramie.
- Pieprz się - mruknęła, przekręcając się na drugi bok.
- Już to zrobiłem i dlatego teraz musisz wstać i iść do ginekologa - powiedziałem, ściągając z niej kołdrę - czekam w kuchni - dodałem i wyszedłem z pokoju zanim zdążyła cokolwiek dodać. Pięć minut później niebieskooka weszła do kuchni, zrobiła sobie płatki z mlekiem i usiadła przy stole:
- O co chodzi? - Zapytałem, stawiając przed nią kubek z herbatą.
- Boję się - mruknęła, mieszając łyżką w misce - zobaczyć dwie kreski na teście to co innego niż usłyszeć od lekarza, że jestem w ciąży. Ja mam dziewiętnaście lat, ledwo zaczęłam studia - wyjaśniła.
- Już ci mówiłem, żebyś się nie martwiła. Damy sobie radę. Skończysz studia, obiecuję - zapewniłem ją - a teraz jedz i idź się ubrać - cmoknąłem ją w czubek głowy.
Zoe
Czekałam w poczekalni na moją kolej i nie mogłam wysiedzieć w miejscu. Chodziłam w tę i z powrotem po korytarzu i zastanawiałam się jak potoczy się moje życie, jeśli lekarz potwierdzi, że jestem w ciąży. Próbowałam przekonać siebie, że wszystko się ułoży. Z jednej strony cieszyłam się, że za kilka miesięcy będę tulić moją małą istotkę, ale z tyłu głowy nadal miałam obawy, że nie będę w stanie wychować tego dziecka. Patrząc na młodą kobietę z ogromnym brzuchem, poczułam delikatną radość. Chociaż zmartwienia nie dawały mi spokoju to świadomość, że we mnie rozwija się nowe życie była niesamowita. Po chwili usłyszałam pielęgniarkę, która wyczytała moje nazwisko. Louis poderwał się z krzesła i uśmiechnął się pokrzepiająco, chwytając mnie za dłoń. Weszliśmy do gabinetu, położyłam się na leżance i lekarz rozpoczął badanie:
- Dziękuję, że nas pan dzisiaj wcisnął - powiedział szatyn.
- Nie ma sprawy, dla Tomlinsonów zawsze zawsze znajdę czas - odparł lekarz. Louis skorzystał ze znajomości swojego ojca i dzięki temu ginekolog przyjął mnie już następnego dnia po zrobieniu testu:
- I co, doktorze? - Zapytał po chwili Lou, coraz mocniej ściskając moją dłoń.
- To jest wasze dziecko - uśmiechnął się mężczyzna, wskazując punkcik na ekranie.
- Ta szara plamka? - Spytałam dla pewności.
- To czwarty tydzień, na razie zarodek jest wielkości ziarna maku - wyjaśnił, podając mi kawałek papieru do wytarcia brzucha - dam ci jeszcze skierowanie na badanie krwi na poziom beta hCG - dodał, wyrywając kartkę z notatnika. Przyjęłam od niego kawałek papieru, po czym razem z moim chłopakiem wyszliśmy z gabinetu i udaliśmy się na pobieranie krwi. Po zabiegu pielęgniarka poinformowała nas, że wyniki będą jutro. Pożegnaliśmy się z nią i ruszyliśmy w stronę wyjścia ze szpitala.
***
Od razu po badaniu udaliśmy się do mojego domu rodzinnego, żeby przekazać wiadomość o nowym członku rodziny moim rodzicom i Harry'emu. Najbardziej bałam się reakcji mojego brata, który od zawsze nadmiernie się o mnie martwił. Louis zaparkował samochód pod domem moich rodziców. Po chwili weszliśmy do salonu, gdzie już czekała cała moja rodzina. Stanęliśmy z Louisem na środku salonu, a ja z przerażenie spojrzałam na zaniepokojone twarze moich bliskich:
- Mamy dla was ważną wiadomość - odezwał się po chwili Lou, zerkając na mnie. W samochodzie ustaliliśmy, że to ja przekażę nowinę rodzinie. Wzięłam głęboki oddech i w końcu zebrałam się na odwagę, żeby to z siebie wykrztusić:
- Jestem z ciąży - powiedziałam szybko, a oni wbili we mnie zdziwiony wzrok.
- Chyba oszalałaś - wrzasnął tata, podrywając się z kanapy - w czym jesteś? W ciąży? Przecież ty masz dopiero dziewiętnaście lat. Oboje ledwo zaczęliście studia. Co wy macie w głowach? - wykrzyczał, wymachując rękami.
- A ja tam się cieszę, że zostanę wujkiem - powiedział nagle Harry, który wstał z fotela i podszedł do mnie - i wiem, że będziecie świetnymi rodzicami, a ja we wszystkim wam pomogę, będzie dobrze, mała - przytulił mnie do siebie.
- Dzięki, Harry, jesteś najlepszym bratem na świecie - szepnęłam.
- Ja też się cieszę, kochanie i możesz na mnie liczyć - usłyszałam głos mamy.
- A dla mnie lepiej by było usunąć tego bękarta - warknął ojciec, po czym wyszedł z pomieszczenia. W moich oczach momentalnie stanęły łzy. Wiedziałam, że rodzice nie będą zadowoleni z tej ciąży, ale nie spodziewałam się, że tata zareaguje tak gwałtownie. Zawsze byłam jego oczkiem w głowie, więc spodziewałam się, że on pierwszy okaże mi wsparcie:
- Nie przejmuj się, skarbie - położyła dłoń na moich plecach - chodźcie, zjecie śniadanie - zwróciła się do naszej trójki.
Jade
Siedziałyśmy z Blair na kanapie w salonie i jadłyśmy lody, oglądają program śniadaniowy. Nagle po mieszkaniu rozniósł się krzyk Nialla, który usłyszał chyba nawet nasz ulubiony sąsiad:
-Dziewczyny, chodźcie na chwilę do kuchni - w jego głosie słyszałam, że jest zdenerwowany i przestraszony. Podniosłyśmy się z miejsca i udałyśmy się do chłopaka. Usiadłyśmy przy stole, a blondyn stanął na przeciwko nas i zmierzył przenikliwym wzrokiem:
- Która z was jest w ciąży? - Zapytał po chwili.
- Żadna - odparła szybko Blair.
- To co testy ciążowe robią w koszu na śmieci? - Horan rzucił na stół reklamówkę, w której dzień wcześniej wyrzuciłyśmy testy.
- Beth przyszła wczoraj przerażona, że jest w ciąży , ale bała się zrobić test, więc wszystkie zrobiłyśmy - wyjaśniłam.
- Liz jest w ciąży? - Zdziwił się, siadając na krześle.
- Nie, Zoe - powiedziałam.
- A czemu ja o tym nie wiem? - Krzyknął oburzony.
- Bo wygadałbyś wszystko Harry'emu, a ona najpierw chciała się upewnić - wypaliła Blair.
- Nie prawda - prychnął - no dobra, prawda - mruknął po chwili, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
***
Po południu siedziałam w kawiarni na swojej zmianie i okropnie się nudziłam, bo o tej porze było mało klientów, a Theo ogarniał księgowość na zapleczu. Nagle do lokalu wpadła roztrzęsiona Zoe i usiadła na stołku barowym przy ladzie. Oparła łokcie o blat i położyła głowę na dłoniach, wbijając wzrok w ściacę:
- Co się stało, kochanie? - Zapytałam, a ona spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.
- Wszystko jest do dupy - załkała - mój ojciec jest mną zawiedziony i nie chce, żebym urodziła to dziecko, a rodzice Louisa stwierdzili, że możemy robić, co chcemy, ale oni nie chcą znać ani nas, ani naszego dziecka - wyjaśniła - to dziecko jeszcze się nie urodziło, a nasi bliscy już go nienawidzą. To przecież nie jest jego wina, że ma głupich i nieodpowiedzialnych rodziców - wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem.
- Mała, ale nie płacz - podeszłam do niej, po czym mocno ją przytuliłam - nie denerwuj się, to nie jest zdrowe, a teraz powinnaś myśleć przede wszystkim o sobie i dziecku. Będzie dobrze, masz jeszcze Louis, Harry'ego i przyjaciół, pomożemy ci - próbowałam ją uspokoić.
- Źle się czuję, w głowie mi się kręci - mruknęła i gwałtownie zeskoczyła na podłogę. Ruszyła w stronę łazienki i nagle zasyczała z bólu, łapiąc się za brzuch. Na jej spodniach momentalnie pojawiła się plama krwi, która zaczęła skapywać na podłogę:
- Jade, coś chyba jest nie tak - szepnęła spanikowana, opierając się o ladę.
- Theo, chodzi szybko - wrzasnęłam, podtrzymując przyjaciółkę, która ledwo trzymała się na nogach. Po chwili chłopak wyszedł z zaplecza i spojrzał na nas przestraszony - musimy szybko jechać do szpitala - powiedziałam, a chłopak wziął Zoe na ręce i wyszedł z kawiarni. Zamknęłam drzwi kawiarni i wsiadłam do samochodu chłopaka. W drodze do szpitala zadzwoniłam do Louisa, żeby poinformować go o całej sytuacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz