piątek, 30 czerwca 2017

2. "Po prostu bądź przy mnie"




Jade

Pierwszego września, dokładnie w dzień, w którym chłopcy mieli wrócić do domu, obudziłam się bardziej przygnębiona niż przez ostatnie dwa tygodnie. Otworzyłam oczy, po czym spojrzałam na kolaż ze zdjęciami, który dostałam od Louisa, przed wyjazdem i stojące obok zdjęcie moje i Nialla, które zrobiliśmy na wyjeździe do Manchesteru. Zamknęłam ponownie oczy i odwróciłam się twarzą do ściany:
- Jade, wstawaj - usłyszałam wrzask mojego brata, na co mocniej zacisnęłam powieki i nakryłam głowę kołdrą. Nagle drzwi do mojego pokoju gwałtownie się otworzyły, po czym ktoś podniósł mnie do góry razem z kołdrą i zniósł na dół. Po chili wylądowałam na kanapie, przed telewizorem , w którym zobaczyłam zatrzymane wiadomości:
- Austin, nie mam ochoty słuchać o kolejnych trupach - jęknęłam, naciągając kołdrę na ramiona.
- Zamknij się i po prostu oglądaj - powiedział siadając obok mnie, po czym wcisnął start.
- Wczoraj w nocy odnaleziono zaginionych wolontariuszy, w tym pięciu obywateli naszego kraju - mówiła kobieta. Po chwili zobaczyłam na ekranie grupę chłopaków, a kiedy wśród nich dostrzegłam niebieskie tęczówki Nialla w moich oczach zebrały się łzy. Po raz pierwszy od dłuższego czasu były to łzy szczęścia:
- Chłopcy są cali i zdrowi, a ich bliscy mogą odetchnąć z ulgą. Do domów powinni wrócić za kila dni, po krótkiej obserwacji w pobliskim szpitalu - dodała prezenterka i wtedy przestałam jej słuchać.
- Oni żyją - powiedziałam, patrząc na mojego brata.
- Tak - uśmiechnął się, po czym rzuciłam mu się na szyję.
***
Tydzień później, razem z Liv, pojechałyśmy na lotnisko, żeby odebrać chłopaków. Nie mogłam uwierzyć, że po roku w końcu zobaczę mojego Nialla, moją kochaną, wiecznie uśmiechniętą, farbowaną blondynkę. Gdy Olivia zaparkowała pod lotniskiem obie jak najszybciej wyszłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy do budynku. Stanęłyśmy razem z innymi ludźmi czekającymi na swoich bliskich i niecierpliwie patrzyłyśmy w stronę drzwi, przez które wychodzili ludzie po odebraniu swoich bagaży. Kiedy w końcu zobaczyłam Horana, przepchałam się przez tłum i rzuciłam się biegiem w jego stronę, po czym zarzuciłam ręce na jego szyję, oplatając go nogami w pasie i wtuliłam twarz zagłębienie jego szyi. Chłopak rzucił walizkę na podłogę i mocno mnie do siebie przytulił:
- Cholernie się o ciebie martwiłam. Bałam się, że już cię nie zobaczę - szepnęłam, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
- Wiem i nie mam pojęcia jak mogę ci do wynagrodzić - powiedział cicho, wtulając nos w moje włosy.
- Po prostu bądź przy mnie - uśmiechnęłam się patrzą mu w oczy, po czym pogładziłam kciukiem jego policzek.
- To mogę ci obiecać - odwzajemnił mój uśmiech, po czym delikatnie mnie pocałował - kocham cię, Jade - powiedział, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Kocham cię, Niall - odparłam, po czym chłopak cmoknął mnie w nos i postawił na ziemi.
- A z tym co cię rozdziewiczył to już się nie przywitasz? - Usłyszałam za plecami śmiech Harry'ego. Odwróciłam się i widząc przed sobą zielonookiego po prostu się do niego przytuliłam. Następnie przywitałam się z Liamem i rozejrzałam się za resztą:
- A gdzie Zayn i Louis? - Zapytałam.
- Zayn poleciał od razu do Perrie do Saint Louis, a o Louisie opowie ci Niall - powiedział Harry.
- Dzięki, stary - sarknął blondyn, po czym spojrzał na mnie - Louis musiał zostać dłużej w szpitalu - wypalił nagle
- Dlaczego? - Zmartwiłam się.
- Jade, warunki w jakich przebywaliśmy ostatnio nie były najlepsze - zaczął.
- Dobra, po prostu powiedz mi, co mu jest - przerwałam mu.
- Ma malarię, więc musieli go zatrzymać w szpitalu - wyjaśnił.
- Czy on umrze? - Zapytałam łamliwym głosem.
- Jego stan nie jest najlepszy, ale trzeba być dobrej myśli - oświadczył blondyn, przyciągając mnie do siebie.
- W lekarskim języku "Trzeba być dobrej myśli" zawsze znaczy "Nie ma już żadnej szansy" - stwierdziłam, zaciskając dłoń na jego koszulce.
- Ale teraz jest - powiedział, ujmując moją twarz w dłonie - będzie dobrze, obiecuję - uśmiechnął się, po czym cmoknął mnie w czoło - a teraz jedźmy do domu - dodał, po czym podniósł swoją walizkę, objął mnie ramieniem i ruszyliśmy do wyjścia.
***
- Jade. Jade, śpisz? - usłyszałam czyjś głos, przez co otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę wejścia do mojego pokoju, gdzie zobaczyłam Louis.
- Co się stało? - Szepnęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Nie mogę zasnąć. Mogę spać z tobą? - Powiedział siadając obok mnie.
- Jasne, kładź się - zaśmiałam się, przesuwając się pod ścianę - co się stało? - Zapytałam, kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
- Boję się tego wyjazdu. Nie wiem czy dam radę pomóc tym ludziom i czy wytrzymam bez was wszystkich - wyjaśnił.
- Po pierwsze, nie będziesz tam sam, przecież chłopaki będą z tobą - zaczęłam, podpierając się na łokciu, żeby móc na niego spojrzeć - a po drugie, jesteś fantastycznym człowiekiem i wystarczy, że tam będziesz, a ci ludzie poczują się lepiej - dodałam.
- Dziękuję - szepnął, po czym przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Louis, zaśpiewasz mi coś? - Zapytałam po chwili ciszy.
- Jasne.
Yesterday 
All my troubles seemed so far away
Now it looks as though they're here to stay
Oh, I believe in yesterday
Suddenly 
I'm not half the man I used to be
There's a shadow hanging over me
Oh, yesterday came suddenly
Why she had to go?
I don't know, she wouldn't say
I said something wrong?
Now I long for yesterday
Zaśpiewał, a ja momentalnie odleciałam.
***
Elizabeth
Jak zwykle na długiej przerwie wyszliśmy ze znajomymi na dziedziniec przed szkołą. Stanęliśmy koło samochodu Josha, który zostawił w schowku papierosy. Nagle zauważyłam, że dziewczyny dziwnie patrzą na coś za moimi plecami. Chciał się odwrócić, żeby sprawdzić co tak je zainteresowało, ale nie zdążyłam, bo ktoś zakrył mi uczy dłonią i oplótł ramieniem w talii, przyciągając do siebie:
- Zgadnij kto to - usłyszałam przy uchu głos Liama.
- Liam - zapiszczałam, po czym gwałtownie się odwróciłam i rzuciłam się na chłopaka - nie wierzę, że tu jesteś - szepnęłam.
- A ja nie wierzę, że moja mała Lizzy jest maturzystką - zaśmiał się - kiedy wyjeżdżałem nawet nie byłaś oficjalnie w drugiej klasie - dodał.
- A ty właśnie zepsułeś romantyczny moment - zachichotałam, delikatnie się od niego odsuwając - ale ciesz się dalej, że już nie jesteś pedofilem - poklepałam go po ramieniu, na co tylko przewrócił oczami.
- Dużo lekcji ci zostało? - Zapytał po chwili.
- Angielski i historia - odparłam po krótkim namyśle.
- A twoi rodzice będą bardzo źli jak cię porwę? - Uśmiechnął się.
- Raczej nie - powiedziałam.
- A więc cię porywam - podniósł mnie, po czym ruszył do swojego samochodu, a ja pomaczałam moim znajomym.
***
Harry
Po tym jak dziewczyny odebrały nas z lotniska, Liv zawiozła mnie do domu, żebym mógł odpocząć. Chociaż wiem, że najchętniej to pokazałaby mi kotki w piwnicy. Pożegnałem się z przyjaciółmi i wysiadłem z auta, po czym zabrałem swoją walizkę z bagażnika, a oni odjechali, prawdopodobnie w stronę domu Horana. Kiedy szedłem w stronę drzwi wejściowych z domu wybiegła Zoe i rzuciła mi się na szyję:
- Nigdy więcej nie wypuszczę cię z domu. Zamknę cię na klucz w twoim pokoju i wyciągnę klamki z okien - powiedziała, mocno się do mnie przytulając.
- To brzmi strasznie - zaśmiałem się.
- A Louis jest pewnie u Jade? Idę tam - postanowiła i chciała wrócić do domu, ale chwyciłem ją za nadgarstek przez co była zmuszona się zatrzymać.
- Zoe, Louis nie wrócił z nami - powiedziałem cicho, na co dziewczyna odwróciła się do mnie przodem i uważnie mi się przyglądała - musiał zostać dłużej w szpitalu - dodałem, na co ona zaczęła się śmiać.
- Dobra, świetny żart, to gdzie on jest? Pewnie się gdzieś tutaj chowa - zachichotała, po czym zaczęła rozglądać się dookoła.
- Kochanie, to nie jest żart. Lou zachorował na malarie. Jego stan nie jest najlepszy - wyjaśniłem.
- Kłamiesz. Czemu kłamiesz? - Wychrypiała łamliwym głosem, a w jej oczach zobaczyłem łzy.
- Siostra, czy ja kiedykolwiek okłamałem cię w tak poważnej sprawie? Uwierz, że nie jest mi do śmiechu w tej sytuacji - powiedziałem, a ona po prostu wybuchnęła płaczem i ponownie się do mnie przytuliła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz