
Brenan
Wszedłem do szkoły i od razu ruszyłem do pokoju nauczycielskiego. Kiedy przechodziłem obok damskiej toalety zobaczyłem wychodzącą z niej płaczącą brunetkę, której jeszcze nie widziałem w tej szkole. Nastolatka rozejrzała się szybko po korytarzu, naciągnęła na dłonie rękawy szarego swetra i usiadł a pod ściną. Podszedłem do dziewczyny i zająłem miejsce obok niej:
- Czego chcesz? - Warknęła, pociągając nosem, po czym spojrzała na mnie brązowymi oczami.
- Widziałem, że płaczesz, wiec postanowiłem zarazić cię moją pozytywną aurą - uśmiechnąłem się.
- Ja już chyba od dawna jestem odporna na wszystko co pozytywne - burknęła, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
- Jestem pewien, że mnie uda się wywołać uśmiech na twojej twarzy - powiedziałem - tak w ogóle jestem Brenan, a ty? - Dodałem.
- Rose - uśmiechnęła się sztucznie - widzisz, uśmiecham się, a teraz możesz mnie zostawić w spokoju - mruknęła.
- Mówiłem o prawdziwym uśmiechu - westchnąłem - powiesz mi chociaż, co się stało? - Spytałem.
- Nie twój jebany interes - warknęła, poderwała się z miejsca i ruszyła wzdłuż korytarza. Przez chwilę patrzyłem jak odchodzi, po czym podniosłem się z podłogi i podążyłem do pokoju nauczycielskiego. Kiedy wszedłem do pomieszczenia przywitałem się z innymi nauczycielami i podszedłem do ekspresu, żeby zrobić sobie kawy:
- Właśnie spotkałem na korytarzu zapłakaną dziewczynę, której wcześniej nie widziałem - powiedziałem, siadając na kanapie obok Monici.
- Jak się nazywa? - Zapytała ruda.
- Rose, taka niska, drobna brunetka - odpowiedziałe.
- To pewnie Rose Benton, pierwszoroczna, dzisiaj jest pierwszy dzień w szkole, bo była w szpitalu - wyjaśniła.
- Wyglądała na załamaną i przerażoną, ale na pewno nie chodziło o szkołę - oświadczyłem.
- Moja koleżanka uczyła ją w gimnazjum. Jakieś problemy rodzinne, nie mieszaj się w to - odparła i w tym samym momencie usłyszałem dzwonek. Złapałem mojego laptopa z szafki i ruszyłem do odpowiedniej klasy. Kiedy wszedłem do sali większość uczniów już siedziała na miejscach. Po chwili w ostatniej ławce pod ścianą zobaczyłem Rose.
Rose
- Nie twój jebany interes - warknęłam, poderwałam się z miejsca i ruszyłam wzdłuż korytarza. Wyciągnęłam z plecaka pognieciony plan lekcji i sprawdziłam do jakiej klasy powinnam się udać. Zerknęłam na kartkę i zobaczyłam, że mam literaturę w sali 54 z panem Hall. Ponownie zgniotłam papier i wrzuciłam go do plecaka, po czym udałam się w stronę schodów i w tym samym momencie usłyszałam dzwonek, dlatego jak najszybciej wbiegłam na górę. Odnalazłam odpowiednią salę i weszłam do niej, od razu zajmując miejsce w ostatniej ławce. Wyciągnęłam potrzebne książki i usiadłam na krześle. Chwilę później do sali wszedł nauczyciel. Podniosłam głowę i spojrzałam na mężczyznę, a kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały zamarłam. To był Brenan, chłopak, z którym rozmawiałam i dla którego nie do końca byłam miła. Czemu ja muszę mieć takiego pecha? No i dlaczego on musi być tak cholernie przystojny? Brązowooki uśmiechnął się do mnie delikatnie, po czym zajął miejsce za biurkiem, otworzył laptopa i zaczął wyczytywać nazwiska z dziennika elektronicznego. Dokładnie w tym samym momencie, w którym kończył czytać listę do sali wpadł zdyszany chłopak:
- Pan Parker, jak miło, że zaszczycił nas pan swoją obecnością - powiedział sarkastycznie nauczyciel.
- Ale przeczytałem Dumę i uprzedzenie - odparł platynowy blondyn.
- Gratulacje, a więc usiądź na miejsce, zaraz nam opowiesz jakie są twoje odczucia po przeczytaniu lektury - skwitował mężczyzna, przenosząc wzrok z chłopak na komputer. Nastolatek przewrócił tylko brązowymi oczami i ruszył do swojej ławki.
Jade
Siedzieliśmy z Brenanem, który opowiadał mi o jednej ze swoich uczennic, na łóżku w pokoju gościnnym. Od powrotu chłopaków minął tydzień, a my nadal nie mieliśmy żadnych wieści o Louisie i co raz bardziej się o niego martwiłam. W pewnym momencie do pokoju wpadł zdyszany Niall:
- Co się stało? - Zapytałam przerażona, podrywając się z miejsca i klęknęłam na krawędzi materaca.
- Louis - zatrzymał się, żeby unormować oddech, a ja od razu pomyślałam o najgorszym - Louis wraca do domu - uśmiechnął się. Po chwili dotarło do mnie to co powiedział, dlatego podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję:
- Zoe wie? - Zapytałam.
- Nie, chciałem najpierw powiedzieć tobie i później zadzwonić do Harry'ego.
- Nie mówmy jej, zrobimy jej niespodziankę - zapiszczałam, po czym cmoknęłam go w nos i ponownie się w niego wtuliłam.
***
Trzy dni później jechaliśmy razem z Niallem na lotnisko, żeby odebrać Lou. Byłam naprawdę podekscytowana tym, że w końcu go zobaczę. Znamy się od czwartego roku życia i nigdy nie rozstawaliśmy się na dłużej niż tydzień. Nawet podczas wakacji jeździliśmy razem na obozy albo do siebie dzwoniliśmy. W pewnym momencie zauważyłam, że Niall uśmiecha się od czasu do czasu na mnie zerka:
- Co się tak szczerzysz? - Zapytałam.
- Dawno nie widziałem cię takiej szczęśliwej - odparł.
- Dziwisz mi się? To tak jakbyś ty musiał rozstać się z Harrym na rok, a później dowiedziałbyś się, że on prawdopodobnie umrze - powiedziałam, siadając po turecku na fotelu.
- Wole sobie tego nie wyobrażać - skwitował, po czym w radiu usłyszeliśmy "Sorry' Justina Biebera i zaczęliśmy wrzeszczeć na cały samochód.
***
Po piętnastu minutach blondyn zaparkował pod budynkiem lotniska, a ja jak najszybciej wysiadłam z samolotu. Weszłam do części lotniska gdzie ludzie czekali na swoich bliskich i przepchałam się na przód. Po chwili koło mnie pojawił się Niall, który delikatnie się do mnie uśmiechnął się i włożył ręce do kieszeni spodni. Za każdym razem, kiedy drzwi się otwierały byłam pewna, że to Louis, ale za każdym razem myślałam, że to on. Po kilkunastu minutach w moich oczach stanęły łzy:
- Spokojnie, zaraz przyjdzie - powiedział Niall, przyciągając mnie do swojego boku, po czym cmoknął mnie w czubek głowy. Chwilę później drzwi ponownie się rozsunęły i zobaczyłam mojego przyjaciela z wielką torbą sportową zawieszoną na lewym ramieniu. Od razu do niego podbiegłam i rzuciłam mu się na szyję. Chłopak objął mnie ramionami w pasie i mocno do siebie przyciągnął:
- Witaj, słońce. Obiecałem, że będę pierwszą osobą, która przytuli cię po powrocie - zaśmiał się niebieskooki zakładając kosmyk włosów za moje lewe ucho.
-Tyle, że troszeczkę się spóźniłeś - powiedziałam, ponownie się do niego przytulając - nigdy więcej nigdzie cię nie puszczę. Zamknę cię w domu i przywiążę do kaloryfera - dodałam.
- Za dużo CSI - zachichotał - Jade, udusisz mnie - zaśmiał się ponownie.
- Przepraszam, po prostu za tobą tęskniłam - powiedziałam, odsuwając się od niego i odgarniając mu grzywkę z czoła.
- A ja znam jeszcze jedną dziewczynę, która za nim tęskni - usłyszałam głos Nialla, który po czhili pojawił się obok nas - i nawet nie wie, że przyjechał - dodał.
- Zoe nie wie, że wróciłem? - Zapytał szatyn.
- Chciałam jej zrobić niespodziankę - uśmiechnęłam się do niego.
- To jedźmy do niej - powiedział Lou i wszyscy ruszyliśmy do auta Horana.
Zoe
Siedziałam w swoim pokoju płacząc przy kolejnej komedii romantycznej i zapychając się kolejną paczką czipsów. W pewnym momencie usłyszałam pukanie, dlatego rzuciłam tylko suche "spierdalaj Harry". Po chwili drzwi otworzyły się, a ja spojrzałam w tamtą stronę z zamiarem nawrzeszczenia na mojego brata, ale zamiast niego w progu zobaczyłam Louisa:
- Cześć, kwiatuszku - uśmiechnął się do mnie, a ja zerwałam się z miejsca, po czym podbiegłam do niego i mocno się w niego wtuliłam.
- Nie wierzę, że naprawdę tu jesteś - załkałam, zaciskając dłoń na jego koszulce.
- To uwierz, bo właśnie trzymam cię w swoich ramionach i w najbliższym czasie nie zamierzam cię puścić - zaśmiał się.
- Tęskniłam za tobą - powiedziałam, delikatnie się od niego odsuwając, żeby móc spojrzeć mu w oczy.
- Wiem, mała, ja za tobą też - szepnął, po czym delikatnie mnie pocałował - już nigdy cię nie opuszczę, obiecuję - dodał, opierając swoje czoło o moje.
- Kocham cię, Louis.
- Kocham cię, Zoe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz