piątek, 30 czerwca 2017

17. "Od tego jestem, żeby się tobą opiekować"



- Wracajmy już, nogi mi odpadają - jęknęła Zoe.  Chodziliśmy już prawie trzy godziny i zdążyliśmy spotkać już chyba wszystkich znajomych moich dziadków. Postanowiliśmy dojść do wielkiego dębu, przy którym bawiliśmy się jako dzieci, kiedy przyjeżdżaliśmy na wakacje i wrócić mniej uczęszczaną drogą. Harry zaczął wspominać jak mając siedem lat założył się z Holdenem o to kto wejdzie wyżej. Oczywiście skończyło się tak, że spadł i złamał rękę, ale przynajmniej wygrał:
- To co, kto pierwszy na górze? - Podjął lokowaty - oczywiście oprócz Zoe - dodał.
- Ja nie mam zamiaru się w to bawić i wam też nie radzę, zrobicie sobie krzywdę - powiedziałam, a głupio się uśmiechnęli, przez co wiedziałam, że nie mają zamiaru mnie słuchać - Niall, proszę cię, wiesz, że nie powinieneś. Musisz uważać na to kolano - poprosiłam.
- Księżniczko, nic mi nie będzie - zaśmiał się.
- A jak ręka ci się omsknie i spadniesz? - Założyłam ramiona na piersi.
- Kto pierwszy na górze - wrzasnął mój chłopak i po chwili razem ze swoim przyjacielem włazili na drzewo. Nie mogłam uwierzyć, że mają po dwadzieścia lat, a zachowują się jak przedszkolaki. Zacisnęłam mocno powieki, kiedy usłyszałam trzask, ponieważ myślałam, że pod którymś z nich złamała się gałąź, ale okazało się, że to ja nadepnęłam na patyk. Jednak po chwili moje obawy się sprawdził. Harry'emu ześlizgnęła się noga i spadając pociągnął za sobą Nialla. Od razu podbiegłyśmy do niech, żeby sprawdzić, czy są cali:
- Nic wam nie jest? - Zapytałam zaniepokojona.
- Wszystko w porządku - mruknął Harry, podnosząc się z ziemi.
- A ze mną chyba nie do końca - jęknął Niall, po czym syknął z bólu.
- Boli cię kolano? - Przestraszyłam się.
- Nie, nadgarstek - odparł.
- Ja pierdolę, czy ty zawsze musisz zrobić sobie krzywdę? - Krzyknęłam.
- To nie moja wina - bronił się.
- A jak wybiłeś sobie palec, bijąc się z Morganem? - Usiadłam obok niego.
- To była jego wina, mógł nie obrażać mojej dziewczyny - stwierdził.
- Dobra, zamknij się, rycerzu - przewróciłam oczami - Harry daj mi bandanę -zielonooki ściągnął z głowy chustkę i podał mi ją. Podniosłam leżący koło mnie patyk i owinęłam go chustą razem ze spuchniętą i siniejącą dłonią blondyna.
- Idziemy do domu - burknęłam, podnosząc się z ziemi.
***
Nie odzywaliśmy się do siebie całą drogę, a kiedy weszliśmy się do domu nawet nie trudziłam się, żeby zdejmować buty. Od razu udałam się do salonu gdzie dziadkowie jak zwykle oglądali jakąś telenowelę, chociaż to bardziej babcia oglądała, a dziadek tylko dotrzymywał jej towarzystwa:
- Świetnie, że jesteście, Abi dzwoniła, że jest już w pociągu i za jakieś pół godziny powinna już być - powiedziała babcia, słysząc, że chodzimy, ale w tamtym momencie przyjazd mojej kuzynki mało mnie interesował.
- Dziadku, zawieziesz mnie i Nialla do szpitala? - Zapytałam, zatrzymując się w wejściu.
- Co się stało? - Babcia, oderwała wzrok od telewizora i spojrzała na mnie zmartwiona.
- Dzieci spadły z drzewa i Niall uszkodził sobie nadgarstek - odparła.
- Przecież ja mogę was zawieść - wtrącił Harry.
- Na ciebie to ja aktualnie nie chcę patrzeć - burknęłam.
- Ale ja nie muszę nigdzie jechać, samo przejdzie - stwierdził Niall, wzruszając ramionami.
- A ty się zamknij i mnie nie wkurwiaj - warknęłam - czekam w samochodzie - dodałam, po czym wyszłam z domu, trzaskając drzwiami.
***
- Niestety nadgarstek jest skręcony - powiedział lekarz, po wykonaniu wszystkich potrzebnych badań.
- No to zajebiście - prychnęłam - ciesz się, że to prawa ręka, przynajmniej będziesz mógł normalnie chodzić na uczelnię - stwierdziłam.
- Dobrze, za chwile wrócę i założymy szynę - poinformował nas lekarz, po czym podszedł do pacjenta dwa łóżka dalej. Mój dziadek postanowił iść po kawę, chociaż dobrze wiedziałam, że to tylko wymówka, żebyśmy mogli z Niallem spokojnie pogadać:
- Jesteś na mnie zła? - Zapytała Niall.
- Nie jestem zła tylko zdenerwowana. Prosiłam cię, żebyś tam nie właził, ale ty jak zwykle wiedziałeś lepiej. Zrozum, że ja się po prostu martwię. Jeszcze dwa miesiące temu myślałam, że nie żyjesz i nigdy cię już nie zobaczę - wyjaśniłam, a w moich oczach zebrały się łzy.
- Chodź do mnie - pociągnął mnie za rękę, żebym usiadła obok niego i mocno mnie przytulił - mieliśmy z chłopakami dużo szczęścia, że wróciliśmy. Mi też jest ciężko. Myślisz, że łatwo wymazać coś takiego z pamięci? Myślisz, że łatwo jest zapomnieć jak twoi kumple umierali na twoich oczach? Rozumiem, że się martwisz, ale ja mam dwadzieścia lat, nie możesz całe życie się mną opiekować - powiedział.
- Od tego jestem, żeby się tobą opiekować - stwierdziłam, gładzą kciukiem jego policzek.
- Jesteś niesamowita - uśmiechnął się, po czym wpił się w moje usta.
- Przepraszam, że przeszkadzam - usłyszeliśmy po chwili głos lekarza, przez co odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni - pielęgniarka zawiezie pana do pokoju zabiegowego, tam założymy szynę na ten nadgarstek i będzie pan mógł iść do domu - wyjaśnił.
- Zaczekam na korytarzu - cmoknęłam blondyna w nos, po czym wyszłam z sali i usiadłam na krzesełku obok mojego dziadka, który podał mi kubek z ciepłą kawą.
***
Kiedy weszliśmy do domu od razu usłyszeliśmy głośne rozmowy i śmiechy. Z tego co mówiła babcia, zanim jeszcze pojechaliśmy do szpitala, to Abi powinna być na miejscu od dwóch godzin. Wszyscy siedzieli w salonie i żywo dyskutowali, ale kiedy nasza trójka weszła do pomieszczenia wszyscy momentalnie ucichli:
- I co? - Zapytał zaniepokojony Harry.
- Niestety będzie żył, musimy się z nim jeszcze trochę pomęczyć - westchnęłam.
- Dzięki, skarbie - zaśmiał się, obejmując mnie lewą ręką w talii i pocałował w tył głowy, po czym usiadł na kanapie, sadzając mnie na swoich kolanach - jest skręcony - dodał, odpowiadając na pytanie Stylesa.
- A co ci się stało? - Zapytała Abigail.
- Jest debilem i przyjaźni się z debilem - odparłam.
- Spadłem z drzewa - sprostował blondyn.
- Ratowałeś małego kotka? - Spytała podekscytowana nastolatka.
- Nie, ścigał się z moim głupim bratem - powiedziała Zoe, zanim Niall zdążył pomyśleć nad odpowiedzią.
***
Wieczorem dziadkowie jak w każdą sobotę poszli do sąsiadów na pokera, a my postanowiliśmy zrobić grilla. Harry i Niall rozpalali grill, a ja Zoe i Abi szykowałyśmy jedzenie. Nicole była zmęczona podróżą, dlatego położyła się wcześniej spać. W pewnym momencie, kiedy byłyśmy w trakcie rozmowy na, oczywiście bardzo ważne, babskie tematy, do kuchni wszedł Niall:
- Mój przyjaciel debil przysłał mnie po picie - odezwał się zabierając picie z blatu.
- Kochanie - powiedziałam zanim zdążył wyjść z pomieszczenia.
- Tak, księżniczko? - Spojrzał na mnie.
- Zagrasz nam na gitarze - zażartowałam, przygryzając dolna wargę.
- Jesteś wredną kobietą - mruknął, po czym opuścił kuchnie.
- Ale i tak mnie kochasz - wrzasnęłam, żeby mnie usłyszał.
- Najbardziej na świecie - odpowiedział.
- Ej, czekaj - krzyknęła nagle Abi - czy Niall to nie jest ten kutas z twojej szkoły, którego nienawidziłaś? - Zapytała.
- Tak, dokładnie ten sam - odparłam.
- Co się stało? - Zdziwiła się.
- Wielką moc rozmowa ma, moje dziecko - położyłam jej rękę na ramieniu i próbowałam udawać głos Yody, ale chyba nie do końca mi to wyszło.
- Tak naprawdę to zawsze się kochali, ale nie chcieli się do tego przyznać - wtrąciła Zoe.
- Jasne, nienawidziłam tego śmiecia - prychnęłam, wracając do krojenia pomidora.
- Po między nienawiścią i miłością jest cienka granica - stwierdziła moja przyjaciółka.

16. "Cześć, Aniołku, stęskniłem się za tobą"



Jade
Niall zaparkował samochód na podjeździe moich dziadków. Uśmiechnęłam się pod nosem i wysiadłam z auta. Niall i Harry poszli wyciągnąć nasze bagaże, a Zoe od razu pobiegła do domu, żeby zrobić siku. Kiedy Hazz zatrzasnął bagażnik, usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi wejściowych i zobaczyliśmy babcię, która biegła w naszą stronę z wielkim uśmiechem na twarzy:
- Niall, skarbie, jak dobrze cię widzieć - wykrzyknęła, rzucając się blondynowi na szyję - masz zakaz wyjeżdżania za granicę, prawie zawału przez ciebie dostałam - dodała, osuwając się od niego - okropnie schudłeś, ale nie martw się ja cię podtuczę - uśmiechnęła się.
- Widzę, że ktoś zajął moją posadę ulubionego wnuka - zaśmiałam się.
- Oj, kochanie, nie obrażaj się na babcię - mruknęła, mocno mnie ściskając - dobra, chodźcie upiekłam szarlotkę - dodała.
- Kocham szarlotkę - krzyknął entuzjastycznie Harry, kiedy ruszyliśmy w stronę domu.
- To świetni, bo ty też okropnie wyglądasz, sama skóra i kości. Swoją drogą to ty Jade też nie wyglądasz najlepiej - odparła kobieta.
- Wyglądam normalnie - wzruszyłam ramionami.
- Nie wyglądasz normalnie - powiedzieli równocześnie moja babcia i Niall.
- Dobra, może jestem trochę przemęczona - przyznałam - ale przyjechaliśmy tu właśnie po to, żeby odpocząć.
***
Kiedy weszłam do mieszkania ogarnęła mnie wszechobecna ciemność. Brenan już dawno powinien skończyć pracę, więc zdziwił mnie brak kogokolwiek. Z kuchni dochodził cichy dźwięk "Love Yourself" Justina Biebera. Udałam się tam z nadzieją na spotkanie kogoś z moich przyjaciół, jednak to co ujrzałam było okropne. Harry stał z nożem w dłoni nad martwym, zakrwawionym ciałem Nialla. Styles podniósł wzrok i wbił we mnie spojrzenie swoich zielonych tęczówek. W jego oczach była pustka, ale po chwili błysnął w nich ból i strach. Chłopak wypuścił z ręki nóż, który z brzdękiem upadł na podłogę. Brunet oparł się dłonią o blat, kiedy nogi zaczęły się pod nim uginać i ponownie spojrzał na swojego przyjaciela:
- Zabiłem go - powiedział ledwie słyszalnie, pełnym rozpaczy głosem, a po jego policzkach momentalnie popłynęły łzy. Uklęknęłam obok ciała swojego chłopaka, kładąc dłoń na jego zimnym policzku i gładząc go po włosach. Nagle nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym płaczem, przytulając do siebie zimne, martwe ciało blondyna. Stało się to czego bałam się najbardziej. Straciłam go. Odszedł na zawsze i już nigdy nie wróci. Już nigdy nie usłyszę jego śmiechu. Już nigdy nie zobaczę błysku radości i ekscytacji w jego pięknych, niebieskich oczach. Już nigdy go nie pocałuje. Już nigdy nie chwycę go za dłoń. Już nigdy go nie przytulę. Już nigdy nie nazwie mnie swoją księżniczką. Nigdy.
***
Z krzykiem poderwałam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju, ale łzy skutecznie uniemożliwiały mi widoczność. Nagle poczułam czyjeś dłonie na swoich ramionach, przez co się wzdrygnęłam i gwałtownie odwróciłam głowę. Mój wzrok napotkał zmartwioną twarz Nialla i ponownie się rozpłakałam. Tym razem nie płakałam ze strachu czy smutku, ale z radości, że to był tylko sen, okropny sen. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i zamknął w żelaznym uścisku. Przy nim czułam się bezpiecznie, jakby jego ramiona potrafiły mnie przed wszystkimi okrucieństwami jakie może mi zesłać los. Blondyn wplątał palce w moje włosy, gładząc skórę mojej głowy i delikatnie pocałował mnie w czoło:
- Co się stało, księżniczko? - Zapytał, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się na dźwięk jego głosu.
- Cieszę się, że tu jesteś - odparłam schrypniętym głosem, a Niall ponownie się położył, ciągnąc mnie za sobą.
- A gdzie indziej miałbym być? - Spytała zdezorientowany.
-Śniło mi się, że Harry cię zabił. To było tak okropnie realistyczne, że naprawdę poczułam pustkę i strach, że zostanę sama, że ciebie już przy mnie nie będzie - odparłam, kręcąc głową.
- Ale żyję, jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Jesteś bezpieczna - szepnął.
- Kocham cię, Niall - powiedziałam, mocniej się w niego wtulając.
- Ja też cię kocham, księżniczko - odpowiedział, gładząc kciukiem mój policzek, a w jego głosie słyszałam, że się uśmiecha.
***
- Złaźcie, kurwa, na śniadanie - dobiegł mnie krzyk Harry'ego. Ziewnęłam przeciągle, przeciągając się, po czym przetoczyłam się na brzuch i położyłam na Niallu. Chłopak jęknął cicho, przecierając twarz dłonią. Otworzył prawe oko, uroczo marszcząc lewą stronę nosa:
- Czego chcesz, potworze? - Mruknął sennie.
- Wstawaj na śniadanie, frajerze - cmoknęłam go w nos, po czym podniosłam się z łóżka i zarzuciłam na siebie jego granatową bluzę.
- A może, jako najlepsza, najpiękniejsza i najukochańsza dziewczyna na świecie, swojemu chłopakowi, którego bardzo kochasz, śniadanie do łóżka? - Uśmiechną się do mnie słodko.
- Sprytnie, Horan, ale nie ma mowy, rusz dupę i idziemy - zaśmiałam się. Niall jęknął niezadowolony, ale zwlókł się z łóżka, naciągną na siebie koszulkę i ruszyliśmy w stronę schodów. Z kuchni już dobiegały głośne śmiechy, kiedy weszliśmy do pomieszczenia wszyscy momentalnie spojrzeli w naszą stronę:
- Niall - krzyknęła, krzyknęła uradowana Nicole, zeskakują z kolan Niocole. Po chwili blondyn trzymał dziewczynkę w swoich ramionach, a on mocno oplatała ramionami jego szyję:
- Cześć, Aniołku, stęskniłem się za tobą - powiedział przytulając do siebie blondynkę, po czym zajęliśmy wolne miejsca przy stole, a Melody usiadła na kolanach Nialla.
- Też za tobą tęskniła, fajnie było na wakacjach? - Zapytała czterolatka.
- Na jakich wakacjach - Niall zmarszczył brwi i zdezorientowany spojrzał na mnie.
- No przecież byłeś na wakacjach za granicą - podrzuciłam.
- No tak, byłem - pokiwał w zrozumieniu głową - było całkiem fajnie - odparł po chwili zastanowienia.
- To fajnie, ale nie jedź już nigdzie, bo Jade płakała jak cię nie było - powiedziała dziewczynka.
- Naprawdę? - Niall uniósł brwi, zerkając na mnie.
- Tak i była bardzo smutna, ale miałam ci nie mówić, że płakała - odparła niebiesko oka, na co cicho zachichotałam.
- Nicole, jaką masz dla nas niespodziankę? - Zapytałam, zmieniając temat.
- Znowu jesteś w ciąży - wtrącił Harry, za co kobieta zmroziła go wzrokiem.
- Nie - prychnęła - to bardziej prośba niż niespodzianka - przygryzła wargę - Abi chce wrócić do Anglii i już załatwiła sobie miejsce w waszym liceum, ale nie ma gdzie mieszkać. Mogła by się zatrzymać u was do końca roku szkolnego, później Monica i Josh też wrócą i Abi zamieszka z nimi - wyjaśniła.
- W sumie to mamy rozkładaną kanapę, więc jeśli nie przeszkadzałoby jej spanie w salonie to przez te kilka miesięcy mogłaby zostać - powiedział Niall, zanim zdążyłam przemyśleć sprawę, ale jeśli jemu nie przeszkadza dodatkowy lokator to mi tym bardziej, bo zawsze uwielbiałam Abi.
- Przejdziemy się na spacer po śniadaniu? Jeszcze chwilę posiedzę w domu i dostanę klaustrofobii - wtrąciła Zoe.
- A co, nasz dom jest jest za mały? - Zaśmiała się babcia.
- Nie, po prostu mój stuknięty chłopak zamknął mnie na dwa tygodnie w domu, bo chyba stwierdził, że ciąża to bardzo ciężka choroba i nawet zejście do kawiarni na dole sprawi, że poronię - odparła brunetka, smarując kromkę chleba masłem.
- Bo jest tylko nastoletnim frajerem, księżniczko - wtrącił Harry, na co Niall wybuchnął głośnym śmiechem.

15. "Przepraszam, że byłem dupkiem"

Brenan
Byłem w trakcie kolejnej lekcji z pierwszą D. Załamany rozdawałam im ich pożal się Boże kartkówki z "Dumy i uprzedzenia". Podałem kartkę ostatniemu uczniowi i ruszyłem w stronę biurka, żeby odłożyć prace nieobecnych osób:
- Dawno nikt cię w ryj nie pierdolnął, kutasie? - Usłyszałem za plecami krzyk Rose. Odwróciłem się gwałtownie i wbiłem wzrok w brunetkę:
- Benton, wstań - powiedziałem stanowczo.
- To Ashton zaczął, pluje we mnie kulkami z papieru - poskarżyła się dziewczyna, podrywając się z miejsca.
- Nie obchodzi mnie, kto zaczął - przerwałem jej - oboje zostajecie dzisiaj po lekcjach - postanowiłem, na co usłyszałem ich ciche jęki niezadowolenia i ciche śmiechy kilku uczniów - ktoś jeszcze ma ochotę spędzić dzisiaj ze mną dodatkową godzinę? - Przeczesałem salę wzrokiem i, jak na zawołanie, wszyscy zamilkli. Podszedłem do biurka i odłożyłem kartkówki. Odwróciłem się z powrotem do klasy i usiadłem na biurku. Chwyciłem notatnik i zacząłem do kartkować w poszukiwaniu tematu lekcji:
- Dzisiaj mieliśmy omawiać nową lekturę - stwierdziłem, na co oni przytaknęli - to co omawiamy? - Zapytałem, podnosząc wzrok znad zeszytu.
- "Dzieje Tristana i Izoldy" - krzyknął Joshua.
- Świetnie - klasnąłem w dłonie, przebiegając wzrokiem po klasie - Rose - spojrzałem na brunetkę, dając jej znak, żeby wstała - opowiedz nam, o czym była lektura i jakie wnioski z niej wyciągnęłaś - poprosiłem, krzyżując ramiona na piersi.
- Książka była dobra, aczkolwiek historia "wielkiej miłości" odrobinę naciągana - stwierdziła - chociaż przejawiali jakieś oznaki zainteresowania sobą to nie sądzę, żeby ich miłość była na tyle silna, żeby aż tak się narażali. Wszystkie głupstwa, które popełnili z miłości były spowodowane "magicznym napojem". Najbardziej było mi szkoda króla Marka. Gościu był poczciwy, a jego żona i siostrzeniec dymali go jak chcieli, a on nie miał na tyle jaj, żeby się zemścić, chociaż miał do tego wiele okazji. Osobiście twierdzę, że ich miłość nie była do końca prawdziwa, a Tristan powinien być z bratem Izoldy o białych dłoniach - zakończyła, a mnie zamurowało. Nigdy nie wpadłbym na taki opis tej książki. Minęła chwila zanim się ogarnąłem:
- Ashton, chciałbyś może coś dodać do wypowiedzi Rose? - Potrząsnąłem głową, przenosząc wzrok na blondyna.
- Też myślę, że Tristan był gejem. W ogóle średniowiecze to wylęgarnia homoseksualistów - odparła chłopak, a Benton wybuchnęła głośnym śmiechem i wyciągnęła rękę, żeby przybić chłopakowi piątkę. Załamany przewróciłem oczami i wróciłem do prowadzenia lekcji.
***
Kiedy ogłosiłem, że minęła godzina i kara się skończyła, Ashton i Rosę w pośpiechu zaczęli wrzucać rzeczy do plecaków. Chłopak ruszył do wyjścia, a brunetka tuż za nim, delikatnie go pchając, żeby szedł szybciej:
- Rose, pozwól na chwilę do mnie - powiedziałem, zamykając laptopa. Brązowooka jęknęła przeciągle, ale odwróciła się w moją i podeszła do biurka. Podniosłem się z miejsca i obszedłem mebel dookoła, żeby stanąć na przeciwko niej:
- Wiem, że masz ciężką sytuację w domu i jesteś zdenerwowana, ale nie życzę sobie takich akcji na moich lekcjach. Lubię cię i nie chcę, żebyś miała problemy - powiedziałem.
- Dobrze - mruknęła nastolatka i chciała wyjść z sali, ale zatrzymałem ją przed samymi drzwiami.
- Co się stało? - Zapytałem.
- Nic - wzruszyła ramionami.
- Widzę, że coś jest nie tak. Powiedz mi, może będę w stanie ci pomóc - uśmiechnąłem się zachęcająco.
- Jak masz zamiar mi pomóc? Ojciec wyrzucił mnie z domu, nie mam żadnej rodziny w Londynie i aktualnie jestem bezdomna. Moje życie jest do dupy. Mi nie można pomóc - wybuchnęła głośnym płaczem. Niewiele myśląc przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem:
- Moi znajomi dzisiaj wyjeżdżają i zwalnia się jeden pokój. Jeśli chcesz możesz pomieszkać u nas do wtorku, a później coś wymyślimy - zaproponowałem bez zastanowienia.
- Naprawdę? - Zdziwiła się.
- Oczywiście. Zobaczysz będzie dobrze, zadbam o to - szepnąłem. Nagle usłyszeliśmy jak otwierają się drzwi. Odskoczyliśmy od siebie i w progu zobaczyliśmy zdezorientowaną Monicę:
- Chciałam zapytać, czy podrzucisz mnie do centrum - powiedziała powoli, patrząc raz na mnie, raz na naszą uczennicę.
- To ja już może pójdę - mruknęła Benton i ze spuszczoną głową ruszyła do wyjścia.
- Rose - dziewczyna zatrzymała się w przejściu i spojrzała na mnie zapłakanymi oczami - wszystko się ułoży, ale nie płacz już - uśmiechnąłem się. Brunetka odwzajemniła mój gest i wyszła z sali.
- Co to miało być? - Zapytała zdenerwowana Monica.
- Nic, po prostu Rose ma małe problemy i chciałem ją jakoś pocieszyć - wzruszyłem ramionami.
- Ciesz się, że nie widział was jakiś uczeń albo inny nauczyciel - powiedziała, a ja przewróciłem oczami - mówiłam ci, żebyś nie mieszał się w sprawy tej dziewczyny. ściągniesz problemy na siebie i na nią - dodała.
- Chciałaś, żebym cię gdzieś podwiózł? - Zmieniłem temat, wrzucając laptopa do plecaka. Wyciągnąłem telefon z szuflady i razem z rudowłosą, która nadal prawiła mi morały o konsekwencjach romansu z uczennicą, wyszliśmy z sali, kierując się w stronę wyjścia.
Zoe
Ostatni raz spojrzałam na moje odbicie w lustrze, kontrolując swój wygląd. Włożyłam Conversy do torby, zarzuciłam na siebie kurtkę i usiadłam na kanapie, czekając na mojego brata. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Do salonu wpadł uśmiechnięty Harry ze sportową torbę na lewym ramieniu:
- Gotowa, siostro? - rzucił, wieszając mój bagaż na drugim ramieniu.
- Mogę sama wziąć swój bagaż. Muszę go tylko znieść na dół - powiedziałam, wstając z miejsca i wyciągając rękę po moją torbę.
- Chyba sobie żartujesz - prychnął rozbawiony i ruszył w stronę drzwi. podśpiewując (tekst zajebistej piosenki). Przewróciłam oczami na jego zachowanie, ze stolika w przedpokoju chwyciłam klucze, które zostawił mi Niall i wyszłam z domu. Razem z bratem zjechaliśmy windą na parter i wyszliśmy, przez szklane drzwi, na chłodne ulice Londynu, a zimny deszcz zwilżył nasze włosy. Bagażnik był otwarty, a Niall i Jade stali obok niego i wrzeszczeli na siebie żywo gestykulując:
- Możesz się odpieprzyć? To był tylko znajomy, który naprawia w lokalu ekspresy do kawy. Po prostu się żegnaliśmy - krzyknęła brunetka łamliwym głosem.
- Proszę cię, jakoś ja się tak nie obściskuję z moimi koleżankami na pożegnanie - prychnął ironicznie blondyn.
- Jedziemy czy zamierzacie dalej odstawiać uliczną telenowelę? - Wtrącił Harry, chcąc przerwać ich idiotyczną wymianę zdań i zatrzasnął bagażnik
- Jedziemy - mruknęła Jade, piorunując swojego chłopaka wzrokiem - Harry chcesz siedzieć z przodu? - Zwróciła się do zielonookiego.
- Nie, dzięki, usiądę z tyłu - odparł szybko brunet i wślizgnął się na tylną kanapę. Zajęłam miejsce obok mojego brata. Niall i Jade usiedli z przodu, a atmosfera w samochodzie była okropnie napięta.
Jade
Po dwóch godzinach jazdy zajechaliśmy na stację benzynową. Atmosfera w aucie była nie do zniesienia. Wszyscy milczeliśmy, jedynie Harry, chcąc rozładować trochę napięcie, opowiadał swoje "śmieszne" żarty i anegdotki. Pogłosiłam radio i oparłam głowę o szybę, wbijając wzrok w widok za oknem. W pewnym momencie pogrążyłam się w moich myślach i świat zewnętrzny przestał mnie interesować:
- Chcecie coś ze sklepu? - Zapytał Niall, po zaparkowaniu na małym parkingu przy stacji. Harry i Zoe podali mu krótką listę zakupów, a ja w dalszym ciągu milczałam. Słyszałam, co powiedział, ale sens jego słów nie dotarł do mojego mózgu:
- Jade, a ty coś chcesz? - Zwrócił się do mnie ponownie, otwierając drzwi z mojej strony, żeby zwrócić na siebie moją uwagę.
- Nie - mruknęłam patrząc przed siebie. Blondyn zatrzasnął z hukiem drzwi i ruszył w stronę małego sklepiku. W samochodzie zapanowała cisza. Nie tyle krępująca, co irytująca. Jednakże nie miałam ochoty na jakiekolwiek, nawet błahe, rozmowy, a moi towarzysze nie silili się na próby wszczęcia jakiejkolwiek dyskusji. Żałowałam, że Niall nie zostawił włączonego radia. Po chwili Horan otworzył tylne drzwi i podał Zoe reklamówkę z zakupami. Obszedł samochód dookoła i zajął miejsce za kierownicą, rzucając mi na kolana butelkę coli i paczkę Skittlesów:
- Dzięki - powiedziałam cicho, delikatnie uśmiechając się na myśl, że dbał o mnie nawet, kiedy się na mnie wkurwiał.
- Weźcie się pogódźcie, bo mnie wkurwiacie - warknęła Zoe. Spojrzałam na Nialla, który zerkał na mnie, nadal kontrolując drogę
- Przepraszam, że byłem dupkiem - odezwał się po chwili.
- Zazdrosnym dupkiem - uśmiechnęłam się pod nosem, a on cicho się zaśmiał, chwytając moją dłoń i splątując nasze palce.
- Ale temu facetowi nie ufam - dodał, a ja westchnęłam przewracając oczami - nie mów, że nie zauważyłaś jak on chamsko cię obczajał. Prawie rozebrał cię wzrokiem na środku ulicy - dodał. 
- Pięknie dziś świeci słońce - wtrącił głośno Harry, zanim zdążyłam coś odpowiedzieć.
- Przecież jest wieczór - powiedziałam.
- Ale w Brazylii jest południe i słońce na pewno świeci pięknie - odparł, po czym w radiu usłyszeliśmy pierwsze słowa "Galway Girl" Eda Sheerana i wszyscy zaczęliśmy śpiewać.

14. "Mam cię dość"



Niall
W ten piękny piątkowy wieczór, trzynastego października, to mi przypadło robienie kolacji, wiec postanowiłem iść na łatwiznę i zrobić naleśniki. Włączyłem radio, stojące na parapecie, wyciągnąłem miskę z szafki i, podśpiewując, zacząłem przygotowywać ciasto:
- Niall - po mieszkaniu rozniósł się wrzask Jade, a po chwili dziewczyna weszła do kuchni - babcia pyta, czy przyjedziemy na kilka dni w przyszłym tygodniu - powiedziała, trzymając telefon przy uchu.
- Jasne, w czwartek mam tylko godzinę zajęć, więc wieczorem możemy jechać - odparłem - a będzie Melody? - Zapytałem z nadzieją, bo stęskniłem się za tą kruszynką, a dziewczyna powtórzyła pytanie do telefonu.
- Będzie, Nicole ma dla nas jakąś niespodziankę - Zwróciła się do mnie.
- Ej, a może zabierzemy Zoe? Przyda jej się odpoczynek od tego zgiełku i jojczenia Louisa - zaproponowałem, polewając patelnię olejem.
- Świetny pomysł - stwierdziła, po czym przekazała nasz plan babci. Dziewczyna jeszcze chwilę rozmawiała ze staruszką, po czym pożegnała się z nią, zakończyła rozmowę i przytuliła się do moich pleców:
- Kocham cię - mruknęła.
- Coś się stało? - Spytałem zaniepokojony, odwracając się w jej stronę.
- Nie, po prostu chciałam ci powiedzieć, że jesteś niesamowitym facetem -odparła, a ja spojrzałem na nią podejrzliwie - Zoe powiedziała mi o waszym wczorajszym spacerze -wyjaśniła - cieszę się, że wpadłeś na taki pomysł, bo Lou najchętniej zamknąłby ją w domu. Ja rozumiem, że on się martwi, ale bez przesady - dodała, przewracając oczami.
- Dlatego w czwartek Zoe jedzie z nami. Nawet jeśli będę musiał siłą wyrwać ją z łap Tomlinsona to wsadzę ją do tego samochodu - powiedziałem, na co brunetka wybuchnęła śmiechem.
- Niall, naleśnik się pali - wydusiła, hamując śmiech.
- Kurwa mać - wrzasnąłem, odwracając się przodem do kuchenki, na co dziewczyna zaczęła się jeszcze głośniej śmiać - lepiej byś pomogła, a nie się śmiejesz - staierdziłem po chwili.
- Dobra, zrobię kakao - powiedziała, normując oddech. Po kilku minutach kolacja była gotowa, a w kuchni zebrali się nasi głodni przyjaciele. Oprócz tego jednego przypalonego naleśnika obyło się bez większych strat i kuchnia nie poszła z dymem.
Theo
W poniedziałek wieczorem siedziałem w kawiarni sam, ponieważ dałem Jade i Cedricowi wolne. Pod ścianą siedział jeden facet, który od godziny pił jedną kawę i grzebał widelcem w serniku. Nudziłem się niemiłosiernie, przez co już czwarty raz liczyłem drobne w kasie. Po chwili usłyszałem dźwięk powiadomienia. Odblokowałem telefon i zobaczyłem SMSa od nieznanego numeru:
Nieznany: Hej, Jade dała mi twój. Masz czas jutro wieczorem? /Fleur
Theo: Jasne.
Fleur: Świetnie, zadzwonię jak wrócę do domu to się jakoś zgadamy.
Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech, a ja miałem ochotę tańczyć ze szczęścia:
- Dziewczyna? - usłyszałem męski głos, przez co lekko się wzdrygnąłem. Podniosłem głowę i spojrzałem na faceta, siedzącego pod ścianą, który patrzył prosto na mnie:
- Narazie umawiamy się na pierwszą randkę - odparłem niepewnie.
- Pamiętam pierwszą randkę z moją żoną - powiedział, a ja wiedziałem, że potrzebuje się komuś wygadać, dlatego usiadłem przy jego stoliku - było fantastycznie. Byliśmy najszczęśliwsi na świecie do puki nie odeszła. Tak po prostu zabrała dzieci i wyszła, twierdząc, że mam w dupie rodzinę. Przecież ktoś musi pracować, od lat wypruwam sobie żyły, żeby jej i dzieciom niczego nie brakowało,ma ona twierdzi, że się nimi nie interesuję - mężczyzna zakończył swój monolog.
- Myślę, że pana żona ma rację - stwierdziłem, a on spojrzał na mnie zszokowany - skoro dużo pan pracuje to pewnie rzadko jest w domu, a może pana rodzina nie potrzebuje pieniędzy tylko miłości? Może gdyby pan mniej pracował, a więcej czasu poświęcał rodzinie to żona czułaby, że pan się interesuje - dodałem. Mój rozmówca wbił wzrok w stolik, ale wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał. Po chwili westchnął głęboko:
- Masz racje - westchnął - przecież ja od trzech lat nie byłem na urodzinach własnych dzieci, ostatnią rocznicę ślubu spędziłem w firmie, bo klient był dla mnie ważniejszy niż żona. Moja najstarsza córka w tym roku poszła do liceum, a ja nadal nie zabrałem jej do wesołego miasteczka, które obiecałem jej, kiedy miała pięć lat - stwierdził ze smutkiem w głosie, a ja miałem wrażenie, że za chwilę po jego policzkach popłyną łzy.
- W takim razie niech pan teraz idzie do rodziny i zabierze ich wszystkich do wesołego miasteczka - uśmiechnąłem się pokrzepiająco. Mężczyzna wstał od stołu, dziękując mi za rozmowę, po czym wyjął portfel z kieszeni i podał mi sto funtów:
- Ale pan już zapłaci, a do tego to o wiele za dużo - powiedziałem.
- Napiwek - uśmiechnął się, chowając portfel z powrotem do kieszeni.
- Nie mogę tego przyjąć - położyłem banknot na stoliku.
- A ja nie przyjmuję odmowy - odparł, po czym wyszedł z lokalu zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Przez chwilę wpatrywałem się w sto funtów, leżące na stole i zastanawiałem się, jak taki kawałek papieru potrafi zniszczyć rodzinę. Naglę usłyszałem trzaśnięcie drzwi i śmiechy sporej grupy osób. Schowałem banknot do tylnej kieszeni spodni i ruszyłem obsłużyć zgraję nastolatków.
Zoe
Od soboty wiedziałam, że mam jechać z Niallem i Jade do dziadków dziewczyny, ale żadne z nas nie paliło się, żeby powiedzieć o tym Louisowi. Była środa po południu i Lou siedział w salonie, oglądając telewizję, a ja postanowiłam upiec ciasto czekoladowe. Chciałam trochę zmiękczyć mojego chłopaka zanim zanim zrzucę na niego wiadomość o moim pięciodniowym wyjeździe. Ułożyłam składniki na blacie, wyciągnęłam mikser z szuflady i zaczęłam szukać miski. Jedyna jaką znalazłam znajdowała się na najwyższe półce w górnej szafce. Stanęłam na niskim stołku, ale nadal byłam za niska. Wdrapałam się na palce i wyciągnęłam się najbardziej jak mogłam. Po chwili stołek zaczął się chybotać, a ja straciłam równowagę. Zacisnęłam powieki, wiedząc, że za chwilę uderzę o podłogę. Nagle poczułam dłonie, które mocno ścisnęły moje biodra, chroniąc mnie przed upadkiem. Kiedy moje stopy ponownie spotkały się z podłożem otworzyłam oczy i zobaczyłam przerażonego Louisa:
- Oszalałaś? Mogłaś sobie zrobić krzywdę - wrzasnął zdenerwowany, po czym przymknął oczy, biorąc głęboki oddech, żeby się uspokoić - co ty chciałaś zrobić? - Zapytał spokojniej, ponownie na mnie patrząc.
- Chciałam zdjąć miskę, żeby zrobić ciasto - szepnęłam łamiącym się głosem, nadal przestraszona całym zdarzeniem.
- Mogłaś powiedzieć - przewrócił oczami, po czym sięgnął po miskę, którą po chwili postawił na blacie kuchennym.
- Właśnie o to chodzi Louis - warknęłam, a on spojrzał na mnie zszokowany - odkąd dowiedziałeś się, że jestem w ciąży traktujesz mnie jakby urwało mi nogę i pół ręki, a mi nic nie jest. Lekarz kazał mi odpocząć kilka dni, a ty od prawie dwóch tygodni trzymasz mnie w domu. Prócz tego jednego spaceru z Niallem to nie wychodzę na świeże powietrze, a to też nie jest zdrowe - wyrzuciłam z siebie praktycznie na jednym wydechu.
- Czekaj, jaki spacer z Niallem? - Spytał, olewając mój wywód.
- Widzisz, ze wszystkiego, co powiedziałam usłyszałeś tylko to, co chciałeś. Miałam się nie denerwować, a jak na razie ty wkurwiasz mnie najbardziej - krzyknęłam, a w moich oczach zebrały się łzy - mam cię dość - mruknęłam, po czym ruszyłam do naszej sypialni.
- Kwiatku, poczekaj - usłyszałam za sobą jego stłumiony głos - co ty robisz? - Zapytał, widząc, że wyciągam torbę z szafy.
- Pakuję się - odparłam sucho.
- Nie, nie pakujęsz - zaprotestował łapiąc mnie za nadgarstki.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić - warknęłam, wyrywając się z uścisku szatyna - dzisiaj będę spać u Jade, a juto jadę z nią i Niallem do Doncaster - oświadczyłam, pakując rzeczy na najbliższe dni - wrócę we wtorek, a ty przemyśl przez ten czas swoje zachowanie - powiedziałam, zawieszając torbę na ramieniu i ruszyłam do wyjścia.
Jade
Zoe od godziny siedziała na kolanach Nialla i płakała, a ja chwytałam się każdego sposobu, żeby poprawić jej humor. Lody, komedie romantyczne, popcorn, czekolada, wspominanie głupich historii z dzieciństwa, nabijanie się z ludzi w telewizji. Nic nie pomagał. Po jej policzkach nadal płynęły mokre strużki, a ja i Niall coraz bardziej się denerwowaliśmy. W końcu dziewczyna podniosła głowę z ramienia blondyna i spojrzała na mnie zaszklonymi, przekrwionymi oczami. Odgarnęłam jej potargane włosy z twarzy i uśmiechnęłam się delikatnie:
- Dobra, koniec. Nie będę przez niego narażać naszego dziecka i się denerwować - powiedziała, po czym wzięła głęboki, uspokajający oddech - chodźcie ze mną na spacer - poprosiła cicho.
- Oczywiście, skarbie - ponownie się uśmiechnęłam. Pomogłam jej wstać i we troje udaliśmy się do przedpokoju. Ubraliśmy się ciepło, po czym wyszliśmy z mieszkania. Niall zamknął drzwi na klucz i ruszyliśmy w dół schodów.
***
- To jest pierwsza moja poważna kłótnia z Louisem, a wy macie w tym wprawę - zaczęła Zoe, kiedy skręcaliśmy w kolejną boczną uliczkę.
- Dzięki - prychnął rozbawiony Niall, przerywając dziewczynie.
- To nie miało was urazić - dziewczyna przewróciła oczami - chodzi o to, że macie doświadczenie w sprzeczkach i godzeniu się - wyjaśniła - jak wy to robicie? - Zapytała.
- Krzyczymy na siebie - odparłam.
- Rzucamy w siebie lampkami - dodał Horan.
- Płaczemy - stwierdziła.
- A później wszystko sobie wyjaśniamy i uprawiamy zajebisty seks na zgodę - zakończył blondyn.
- Kiedy o tym mówicie to wydaje się takie proste - westchnęła - a ja boje się, że to może być koniec - dodała, a jej głos zaczął się łamać.
- Wiecie co? Jestem głodny, idziemy na pizzę? - Zaproponował Niall chcąc zmienić temat.
- Świetny pomysł - wykrzyknęłam radośnie, łapiąc moją przyjaciółkę pod ramię. Ruszyliśmy w stronę najbliższej pizzerii, a ja z minuty na minutę widziałam, że Zoe zapomina o kłótni z Louisem.